Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Środa, drugi dzień tak zwanego tygodnia medialnego w Las Vegas, upłynęła pod znakiem popołudniowej konferencji prasowej z udziałem Floyda Mayweathera Juniora (47-0, 26 KO) i Manny'ego Pacquiao (57-5-2, 38 KO).

Bohaterowie najważniejszej walki XXI wieku, która odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu, nie sprawiali wrażenia przytłoczonych ciężarem pojedynku. Wrogości też sobie nie okazywali. – Ta walka sprzedaje się sama – powtarza Mayweather i ma stuprocentową rację. Nie musi pajacować, jak przed – wciąż rekordowym pod względem liczby sprzedanych pakietów pay-per-view (2,4 mln) – pojedynkiem z Oscarem De La Hoyą w 2007 roku. Już nie chwyta przeciwnika za szyję, jak przed potyczką z Victorem Ortizem (2011). Dość powiedzieć, że była to dopiero druga (po marcowej, zorganizowanej w Los Angeles) i oczywiście ostatnia konferencja prasowa reklamująca pojedynek stulecia – starcie mistrza świata w sześciu kategoriach wagowych (Pacquiao, niektórzy zaliczają mu nawet osiem tytułów) i czempiona pięciu (Mayweather). Dwa lata temu, przed rekordową pod względem przychodów (200 milionów dolarów) walką z Saulem Alvarezem, Floyd i Meksykanin zjeździli pół Ameryki. Przez sześć lat o starciu Mayweather – Pacquiao powiedziano tyle, że przewidywane wpływy (400 milionów dolarów to już ostrożna prognoza) osiągnęły galaktyczny poziom.

Na konferencji w KA Theatre, znajdującym się na terenie kompleksu MGM Grand, Mayweather spokojnie popijał kawę. Pacquiao bawił się telefonem i wyraźnie rozbawiony, szukał wzrokiem fotoreporterów. Ani Amerykaninowi, ale Filipińczykowi, serce nie biło dziś mocniej. Do MGM z oddalonego o pół kilometra hotelu-kasyna, gdzie mieszka od poniedziałku, Pacquiao przybył wcześniej. Cierpiliwie odpowiadał na pytania dziennikarzy – najpierw prasowych, następnie reporterów telewizyjnych i internetowych – już od godziny 12. Floyd, który lubi pospać dłużej, ten obowiązek zostawił sobie na później.

W relacjonowaniu środowych wydarzeń w MGM Grand brało udział kilkuset dziennikarzy. Nawet pracownicy firm PR-owych, które obsługują galę, nie potrafią wskazać dokładnej liczby akredytowanych przedstawicieli mediów. Do Las Vegas dotarło ich blisko tysiąc, z trzydziestu krajów, w tym kilkudziesięciu Filipińczyków. Dla nich wynika walki jest sprawą wagi państwowej. – Nie ma żadnych wątpliwości, że pobity zostanie rekord. Na Filipinach żyje blisko sto milionów ludzi. Przed telewizorami zasiądzie przynajmniej siedemdziesiąt milionów – mówi filipiński dziennikarz Mark Giongco. Takie liczby tłumaczą kwotę, którą tamtejsza kompania telewizyjna Solar zapłaciła za transmisję – 10 milionów dolarów.

W MGM Grand działają dwa wielkie centra prasowe – telewizyjno-radiowo-internetowe oraz dla dziennikarzy piszących. Roi się od znanych osobistości ze świata boksu. Z łatwością można tu spotkać Julio Cesara Chaveza, Evandera Holyfielda, Boba Aruma, Pauliego Malignaggiego, Maxa Kellermana i Dana Rafaela.

Wszyscy zgodnie podkreślają, że faworytem jest Mayweather, ale Pacquiao ma naprawdę dużą szansę, by przełamać jego hegemonię w rankingach najlepszych bokserów świata bez podziału na wagi. Niepewność będzie nam towarzyszyć jeszcze przez trzy doby. Za 72 godziny dowiemy się, kto jest najlepszym pięściarzem pierwszych dwóch dekad XXI wieku.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>