Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Mayweather Canelo

Walka Floyda Mayweathera jr (44-0, 26 KO) z Saulem Alvarezem (42-0-1, 30 KO) przechodzi do historii zanim się rozpoczęła. Starcie starego lisa (36-letni Mayweather) z młodym wilkiem (23-letni Alvarez) zapowiada się pasjonująco nie tylko dlatego, że towarzyszą mu niebotyczne honoraria. Obaj są znakomitymi, niepokonanymi pięściarzami. Amerykanin nie przegrał od 17 lat, Meksykanin od ośmiu. Mayweather zdobył już pięć mistrzowskich pasów w pięciu kategoriach wagowych, jest mistrzem WBC w wadze półśredniej i WBA w super junior średniej. Do Alvareza należy pas WBC w tej kategorii.

Na ring w MGM Grand Garden Arena w Las Vegas wyjdą w sobotni wieczór, by walczyć o te dwa ostatnie tytuły, ale w umownym limicie 152 funtów (68,9 kg), dwa funty mniej od limitu wagi junior średniej. Faworytem jest Mayweather, ale niektórzy stawiają na Alvareza, wierząc, że młodość wsparta siłą pokona doświadczenie i defensywny geniusz medalisty olimpijskiego z Atlanty (1996). Więcej niż o walce mówi się jednak o pieniądzach, sumy padają zawrotne. Amerykanin ma zagwarantowane rekordowe 41,5 mln dolarów, a jego rudowłosy rywal z Meksyku 12,5 mln. Do tego dojdą miliony po podliczeniu zysków, a prognozy są bardzo optymistyczne. 19.905.000 mln z wpływów za bilety to nowy rekord, lepszy od poprzedniego, ustanowionego przy okazji walki Mayweathera z Oscarem De La Hoyą (18.419.200) w 2007 roku. De la Hoya, który wtedy kontrowersyjnie przegrał, zarobił w sumie 58 mln. Jeśli tym razem sprzedaż pay per view przekroczy 2 mln, to Mayweather zarobi 60–70 mln.

Richard Schaefer z Golden Boy Promotions, która wspólnie z Mayweather Promotions organizuje galę w Las Vegas, wierzy, że możliwe jest też pobicie wyśrubowanego rekordu pay pay view (2,44 mln) ustanowionego w 2007 roku. Wtedy magnesem był De La Hoya, teraz będzie nim Mayweather, ale nie można też lekceważyć popularności Alvareza, bohatera Meksyku. Na jego ostatni pojedynek z Austinem Troutem w San Antonio przyszło 40 tysięcy widzów, a gdy walczył ze Shanem Mosleyem przed telewizorami w Meksyku zasiadło więcej ludzi niż podczas zwycięskiego meczu piłkarzy tego kraju z Brazylią na igrzyskach w Londynie. Nic dziwnego, że telewizja meksykańska zapłaciła za tę walkę cztery razy więcej niż za starcie Mayweathera z De La Hoyą.

Wielu fachowców twierdzi jednak, że dla Alvareza ta walka przyszła zbyt wcześnie. I nie zmienia tego fakt, że Meksykanin ma podobny bilans jak starszy i bardziej doświadczony rywal. On wygrał 42 pojedynki, a Mayweather 44. – Tylko z kim Alvarez walczył – pyta Floyd i ma rację. Jeśli chodzi o klasę rywali, wygrywa zdecydowanie. Ale lata lecą. Od grudnia 2007 roku, kiedy Mayweather znokautował Ricky Hattona, widzieliśmy go w ringu pięć razy. Alvarez stoczył w tym czasie 28 walk. Pierwszy profesjonalny pojedynek miał za sobą już w wieku 15 lat, a tytuł mistrza świata zdobył niespełna sześć lat później. „Canelo" (Cynamon – taki jest ringowy przydomek Alvareza, związany z kolorem jego włosów) robi postępy, czego nie można już powiedzieć o Mayweatherze.

Meksykanin jest większy, silniejszy, ale będzie się męczył, by uzyskać na piątkowe ważenie wymagany limit. Nie wiadomo, jak jego organizm zareaguje na radykalne odwodnienie, a później nawodnienie, bo w dniu walki będzie zapewne ważył około 10 kg więcej. Mayweather, pięściarz tak naprawdę kategorii półśredniej, zmierzy się z bokserem wagi półciężkiej. Siłą Amerykanina jest defensywa, nikt nie potrafi się bronić tak jak on i tak kontrować. A cięższy Alvarez będzie oznaczać jedno: wolniejszy. Gdyby jednak Mayweather sensacyjnie przegrał, ma w kontrakcie zapisane prawo do rewanżu. A wtedy kasa będzie jeszcze większa. Transmisja walki w Orange Sport w niedzielę o 2.00.

Mayweather czy Canelo? Typuj w Lidze Bokserskich Ekspertów ringpolska.pl >>