Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Tydzień temu Carl Froch (31-2, 22 KO) w dobrym stylu zrewanżował się Mikkelowi Kesslerowi za przegraną z 2010 roku. Po pokonaniu Duńczyka na punkty, na koncie popularnej "Kobry" pozostała już tylko jedna porażka, która nie doczekała się sportowej pomsty. Rewanżowa walka z utytułowanym Andre Wardem (26-0, 16 KO) jest obecnie najbardziej oczekiwanym starciem w wadze superśredniej.

Jeszcze kilka dni temu nie ulegało wątpliwości, że Froch będzie dążył za wszelką cenę, by starcie z Amerykaninem odbyło się w Wielkiej Brytanii – w granicach której jeszcze nigdy nie przegrał. Tymczasem – jak podaje BBC – Brytyjczyk byłby skłonny wyjść do ringu w Las Vegas.

- Jeśli do walki miałoby dojść w Las Vegas, to bym mógł zdecydowanie powiedzieć: "tak, zróbmy to". Wiem, że to Stany Zjednczone, jednak Las Vegas byłoby wbrew pozorom neutralnym terenem. Zawsze zresztą chciałem walczyć w tym mieście: w tym przepychu, widząc własne imię w świetle wielkich reflektorów. To jedyna rzecz, której nie miałem w mojej dotychczasowej karierze.

Ulubieniec wyspiarskich fanów boksu podkreśla jednak, iż konfrontacja z 29-letnim "S.O.G" najprawdopodobniej miałaby miejsce dopiero w przyszłym roku: - Na walkę z Wardem trzeba będzie trochę poczekać. Wciąż trwa rehabilitacja jego ramienia. Mamy teraz kilka innych opcji. Najprawdopodobniej będzie więc tak, że zawalczę przed świętami Bożego Narodzenia, a potem – na wiosnę lub latem – doprowadzimy do spektakularnego pojedynku z Wardem.