Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Christian Steele (3-5-1, 1 KO) okazał się dla Michała Chudeckiego (5-0-1, 3 KO) godnym i wymagającym przeciwnikiem. Podczas sobotniej gali w North Bergen Polak zanotował pierwszy remis w karierze zawodowej (sędziowie punktowali 57-57, 57-57, 58-56).

Kamil Kierzkowski: Pierwsza myśl, gdy usłyszałeś werdykt sędziów?
Michał Chudecki: Szczerze mówiąc... to byłem trochę zaskoczony ich decyzją. Po pojedynku miałem odczucie, że jednak powinienem wygrać.

- To pierwsza twoja walka, która nie zakończyła się zwycięstwem. Jak oceniasz swą postawę w ringu?
Oczywiście nie jestem zadowolony z mojej postawy. Popełniłem dużo błędów. Teraz więc odpocznę kilka dni, przeanalizuję to wszystko. Wspólnie z trenerem na pewno przyjrzymy się temu, jakie popełniłem błędy i postaramy się wyeliminować te wszystkie elementy, które zawiodły. Co później? Wracam do ciężkich treningów.

- Nie było może tak, że - po ostatnich, stosunkowo szybkich i łatwych zwycięstwach - uciekła odrobina koncentracji i motywacji?
Nie, raczej chyba wręcz przeciwnie. Byłem zmotywowany i bardzo, bardzo chciałem wygrać. Może właśnie aż za bardzo - i dlatego nie wszystko wyszło tak jak powinno.

- Czego zabrakło, by wygrać?
Przede wszystkim zabrakło dobrego wyczucia dystansu i nieustannego pressingu - czyli tego, co zawsze wychodziło mi najlepiej. Za bardzo pchałem się do przodu. Myślę, że mogło to być spowodowane stosunkowo małą ilością sparingów przed tą walką.

- Jak oceniasz przeciwnika?
Walka była ciężka. Tak jak się spodziewałem - to nie był łatwy przeciwnik. Był bardzo niewygodny: stale klinczował, nie pozwalał bym się rozwinął i wreszcie zaczął swobodniej boksować. Tak niestety bywa. Trzeba się nastawiać na walki z każdego typu przeciwnikami. Mierząc się właśnie z takimi rywalami można się wiele nauczyć.

- Pierwszy remis: teraz - już po walce - czujesz się bardziej wygranym czy przegranym?
Tak jak mówiłem już wcześniej - czuję się wygranym. Może nie było to typowe zwycięstwo do jednej bramki, ale byłem przekonany, że wygrałem kilkoma punktami.

- Ta cała sytuacja podcina Ci skrzydła, czy mobilizuje do cięższej pracy?
Mówi się trudno. Wynik poszedł w świat, remis w rekordzie to nie przegrana. Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby potem zrobić dwa kroki do przodu. Nie zwykłem się poddawać, więc ten wynik tylko i wyłącznie zmotywował mnie do jeszcze cięższych treningów, abym w kolejnych walkach zaprezentował się znacznie lepiej. Po tym remisie na pewno wrócę mocniejszy.