Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Już dziś, w nocy z soboty na niedzielę w Los Angeles, pierwszy pojedynek od czasu porażek z Lamontem Petersonem i nokautu z rąk Danny'ego Garcii stoczy wzbudzający mieszane uczucia były dwukrotny mistrz świata Amir Khan. Wybór przeciwnika - Carlosa Moliny (którego nie należy mylić z czołowym pięściarzem wagi jr. średniej o takim samym imieniu i nazwisku), to pewnie nie ostatni przypadek ostrożnego "matchmakingu", mającego posłużyć odbudowaniu kariery niedoszłego dominatora wagi lekkopółśredniej. Wynik sobotniego pojedynku wydaje się bowiem łatwy do wytypowania - przegrana Brytyjczyka o pakistańskich korzeniach ze skądinąd solidnym Moliną, byłaby nie lada sensacją. Inną kwestią jest ogólny obraz kariery Khana, który ponownie powraca po bolesnej porażce przed czasem, także i tym razem mogąc liczyć na kredyt zaufania od zwolenników talentu i zarządzających jego karierą. Obecnie jednak, wciąż usilnie promowany, urodzony w Boltonie pięściarz nie posiada marginesu błędu - jeżeli Khan chce odegrać rolę w wielkim boksie, do jakiej predysponuje go potencjał, to zapowiedzi o rozpoczęciu nowego, odrębnego etapu kariery muszą się urzeczywistnić, a sam pięściarz nie może sobie pozwolić na kolejną wpadkę.

- Zobaczycie innego Amira Khana w tej walce - zapowiada brytyjski bokser, w innej z wypowiedzi dodając: - Jestem podekscytowany faktem, że będę mógł pokazać wam, co prezentuje sobą nowy Khan. Wiem, jakie błędy popełniłem we wcześniejszych walkach i jestem przekonany, że uda mi się wyeliminować je z mojego boksu. Zmiany, o których na każdym kroku słyszymy z ust Anglika, zapoczątkowało rozstanie się z Freddiem Roachem. Po druzgocącej porażce z Garcią, Khan rozpoczął poszukiwania nowego trenera, tłumacząc, że Roach, który jest wieloletnim opiekunem najlepszego do niedawna boksera bez podziału na kategorie wagowe, multi-mistrza świata Manny'ego Pacquiao, nie był w stanie w stu procentach poświęcić mu uwagi w czasie przygotowań w słynnym "Wild Card Gym". Warunkiem zawiązania współpracy z nowym trenerem, Virgilem Hunterem, było właśnie pełne zaangażowanie ze strony Huntera zajmującego się przecież Andre Wardem, czyli być może najlepszym obecnie pięściarzem globu.

Sam Hunter staje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i renomowanych trenerów w Stanach. W 2011 roku przez BWAA ("Boxing Writers Association of America") został wybrany trenerem roku, czyli sięgnął po nagrodę, którą rokrocznie w ostatnim czasie zdobywał ... Freddie Roach. Jeszcze do niedawna znany głównie ze współpracy ze wspomnianym Wardem, Hunter rozpoczął pracę nie tylko z Khanem, ale także z efektownym Meksykaninem Alfredo Angulo. Wydaje się, że dla obu, a zwłaszcza dla Brytyjczyka, trening z Hunterem może okazać się strzałem w dziesiątkę. Hunter w światku bokserskim znany jest ze swoich defensywnych metod treningowych. - Myślę, że Virgil rozumie mnie lepiej niż Freddie. To jeden z najlepszych speców od defensywy na świecie - chwali go Khan. Diagnozując ostatnie niepowodzenia swojego podopiecznego, założyciel Golden Boy Promotions i promotor Khana, były mistrz świata w sześciu kategoriach wagowych - Oscar De la Hoya, zwraca uwagę na styl pracy Freddiego Roacha: - Roach znany jest jako trener, który uczy i skupia się na agresywnym ataku. Amir potrzebował czegoś innego.

I rzeczywiście - wydaje się, że wbrew analizom ostatniej sensacyjnej porażki Khana z Dannym Garcią, wątpliwa odporność na ciosy jest "tylko" wierzchołkiem góry lodowej zaistniałego stanu rzeczy. Przeciętna wytrzymałość na uderzenia przeciwników pewnie zawsze będzie poważną - jak nie najpoważniejszą słabością w pięściarskiej charakterystyce Khana - choć należy też pamiętać, jak w pojedynku z Marcosem Maidaną, wzmocniony fizycznie Brytyjczyk pokazał, że jest w stanie przetrzymać nawet najmocniejsze uderzenia jednego z najgroźniejszych i najbardziej destrukcyjnych puncherów współczesnego boksu. Inną, ważniejszą kwestią jest styl walki, jaki na konfrontację z pogromcą Erika Moralesa obrał Khan - zapowiadający nokaut, chcący zrehabilitować się po niespodziewanej porażce z Lamontem Petersonem, Anglik agresywnie ruszył na przeciwnika, od początku walki odkrywając się i wdając w niebezpieczne wymiany - czego efektem był potężny, kontrujący lewy sierpowy mocno bijącego, "fizycznego" Garcii, który powalił na deski Khana, a w ostateczności oznaczał bolesną przegraną przed czasem w następnym starciu. Przywołać można także walkę ze wspomnianym Petersonem, gdzie, wprawdzie Brytyjczyk poległ w kontrowersyjnych okolicznościach, a ringowy Joseph Cooper w czasie walki mocno faworyzował "Havoca", wywodzącego się z Waszyngtonu, gdzie odbywała się cała gala. Tak jednak pojedynek z niewygodnym Petersonem pokazał poważne problemy w defensywie Khana - jak nieszczelna garda, problemy z nacierającym, silniejszym fizycznie przeciwnikiem, problemy z boksowaniem w półdystansie, nie wykorzystywanie doskonałych warunków fizycznych i szybkości jak na warunki wagi jr. półśredniej - czyli mankamenty, które były słabościami Khana na początku jego zawodowej kariery, a które, mylnie wydawało się, że z boksu "Dzieciaka z Boltonu" na dobre po pojedynku z Maidaną wyeliminował Roach.

Z drugiej strony, ciężko nie wziąć pod uwagę słów właśnie Freddiego Roacha, zdaniem którego Khan nie będzie w stanie odciąć się od łatki agresywnego, lubiącego ryzykować, narażającego się na kontry pięściarza. Rzeczywiście - proces zmiany określonego schematu boksowania, który towarzyszył Khanowi odkąd ten zaczął sięgać po wielkie sukcesy na amatorskich, a potem na zawodowych ringach, jest znacznie bardziej skomplikowany i ciężko jednoznacznie stwierdzić, że skazany na powodzenie. Kto wie, czy pierwszych odpowiedzi na pytanie, w jakim kierunku zmierza kariera Khana, nie da dzisiejszy pojedynek z Moliną - nawet jeśli kalifornijski pięściarz nie legitymuje się mocnym ciosem i wywodzi się z niższej kategorii wagowej. Sam Khan skoncentrowany jest na zmianie w stylu boksowania i podkreśla, że jest w stanie być nudny - byleby tylko odnosić zwycięstwa. Jeżeli "King Khan" będzie w stanie uschematyzować i poprawić od strony defensywnej swój boks, kto wie czy za kilka lat będziemy jeszcze pamiętać o przegranych z Prescottem czy Petersonem. Na dziś Brytyjczyk pomimo blisko ośmiu lat zawodowej kariery, w dalszym ciągu pozostaje sporą zagadką.