Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

WardMinęło parę tygodni, czas na kolejny przegląd tego, co się mówi - i co się dzieje - w kuluarach zawodowego boksu. Dziś będzie o gali za cztery miliony na Brooklynie, kogo kocha Showtime i kto na tym traci oraz  tym, czy walka Ward - Gołowkin byłaby lepsza od pojedynku Mayweather Jr. -  Pacquiao...

Gala w Barclays Center: nie wszystko złoto... Gala w Barclays Center była reklamowana z wielkim hukiem zarówno przez Showtime (bo zapłaciło za prawo jej pokazywania cztery miliony dolarów), jak Golden Boy Promotions (bo było promotorem), ale wśród fachowców już takich zachwytów nie było. Wszystkie cztery główne walki wieczoru zrobione były sposób,  nazywany w biznesie "A-sides" czyli tak, że faworyt był jasny od momentu ogłoszenia zestawień walk. Garcia, Alexander, Malignaggi i Quillin mieli wygrać i wygrali, a że publiczność nowojorska zna się na boksie, więc tłumów przed kasami nie było. Chcąc sztucznie podwyższyć liczbę kibiców na sali, Golden Boy rozdał tysiąc biletów trzy dni walką wśród wśród tych, którzy wylegitymowali się prawem jazdu z Brooklynu. Fatalny - i powszechnie skrytykowany – pomysł, bo jak się mieli czuć ci, którzy za bilety zapłacili? Ilu  więc ludzi naprawdę zapłaciło za  oglądanie gali? Najwierniejsi fani musieli się czuć niespecjalnie bo już wcześniej, na dwa tygodnie przed galą, cenę biletów obniżono o 20 procent. Richard Schaeffer podał, że wejściówek sprzedano za około 790,000 tysięcy, ale kto je kupił, tego się nie dowiemy. I jeszcze jedno - kiedy Golden Boy Promotions podpisywało w 2010 roku kontrakt z Barclays Center, zapowiedziano oficjalnie, że walki będą co miesiąc. Na konferencji prasowej po sobotniej gali, Schaeffer wspominał coś o "powrocie najprawdopodobniej w styczniu 2013", więc z tego planu już też nic nie wyszło.

Gołowkin - Ward lepsze od Mayweather - Pacquiao? Nie dla wszystkich szczytem pięściarskich marzeń jest spotkanie pomiędzy "Pacmanem" i "Money". "Każda generacja ma swoją walkę, na którą czeka i która spełnia nawet największe oczekiwania. Problem w tym, że Pacquaio i Mayweather przegapili swoją szansę, żeby taką walkę zrobić. Jeden i drugi myśli już o emeryturze bardziej niż o formie, jaką wniósłby w takim pojedynku na ring. Gdyby Gołowkin mógł walczyć z Martinezem i go pokonać, najlepiej przez nokaut, następną walką do zrobienia, byłaby walka Gołowkina z  Wardem. W ciągu 6 miesięcy, najwyżej roku, każdy będzie chciał taką walkę zrobić, a kibice nie będą mogli się jej doczekać" - powiedział mi  ostatnio jeden z decydentów HBO. Czy miał rację, o tym się dopiero przekonamy. Jeśli już jesteśmy przy Pacquaio - niedawno zapewniał, że czwartą walkę z Marquezem traktuje równie poważnie jak pierwsze trzy i dlatego, cytuję "wszystkie sparingi i ostatnie osiem tygodni sparingów będę miał w Wild Card Gym Freddie Roacha w Los Angeles. Tylko tam mam potrzebny mi spokój". Skończyło się na zapowiedziach, bo właśnie Pacquaio rozpoczął sparingi nie w LA, ale swoim Manny Pacquaio Gymnasium  w filipińskim General Santos City, gdzie spokoju na pewno nie ma. W rolę Roacha wciela się jego kumpel z dzieciństwa - Buboy Fernandez.    

Kogo kocha Showtime? Łatwa odpowiedź - Golden Boy Promotions i menedżera Ala Haymona.  W 14 z 20 tegorocznych transmisji, kibice mogli oglądać albo bokserów prowadzonych przez Haymona albo Golden Boy, a w kilku wypadkach jedno i drugie było prawdą. Dalej nie będzie lepiej - w czterech  pozostałych do końca roku przekazach Showtime, też do oglądania będą tylko pięściarze reprezentujący barwy Złotego Chłopca. Pytanie, kto na tym traci jest retoryczne - wiadomo, kibice, którzy przez układy promotorskie nie widzą walk, które chcieliby zobaczyć, bo stacje TV muszą wybierać między zawodnikami tylko jednej stajni...

Podsłuchane wokół ringu (2)
Nie wszystko złoto co się świeci
Minęło parę tygodni, czas na kolejny przegląd tego, co się mówi – i co się dzieje – w kuluarach zawodowego boksu. Dziś będzie o gali za cztery miliony na Brooklynie, kogo kocha Showtime i kto na tym traci oraz  tym, czy walka Ward – Gołowkin byłaby lepsza od pojedynku Mayweather Jr. -  Pacquiao...
Gala w Barclays Center: nie wszystko złoto...
Gala w Barclays Center była reklamowana z wielkim hukiem zarówno przez Showtime (bo zapłaciło za prawo jej pokazywania cztery miliony dolarów), jak Golden Boy Promotions (bo było promotorem), ale wśród fachowców już takich zachwytów nie było. Wszystkie cztery główne walki wieczoru zrobione były sposób,  nazywany w biznesie „A-sides” czyli tak, że faworyt był jasny od momentu ogłoszenia zestawień walk. Garcia, Alexander, Malignaggi i Quillin mieli wygrać i wygrali, a że publiczność nowojorska zna się na boksie, więc tłumów przed kasami nie było. Chcąc sztucznie podwyższyć liczbę kibiców na sali, Golden Boy rozdał tysiąc biletów trzy dni walką wśród wśród tych, którzy wylegitymowali się prawem jazdu z Brooklynu. Fatalny – i powszechnie skrytykowany – pomysł, bo jak się mieli czuć ci, którzy za bilety zapłacili? Ilu  więc ludzi naprawdę zapłaciło za  oglądanie gali? Najwierniejsi fani musieli się czuć niespecjalnie bo już wcześniej, na dwa tygodnie przed galą, cenę biletów obniżono o 20 procent. Richard Schaeffer podał, że wejściówek sprzedano za około 790,000 tysięcy, ale kto je kupił, tego się nie dowiemy. I jeszcze jedno – kiedy Golden Boy Promotions podpisywało w 2010 roku kontrakt z Barclays Center, zapowiedziano oficjalnie, że walki będą co miesiąc. Na konferencji prasowej po sobotniej gali, Schaeffer wspominał coś o „powrocie najprawdopodobniej w styczniu 2013”, więc z tego planu już też nic nie wyszło.
Gołowkin – Ward lepsze od Mayweather – Pacquiao?
Nie dla wszystkich szczytem pięściarskich marzeń jest spotkanie pomiędzy „Pacmanem” i „Money”. „Każda generacja ma swoją walkę, na którą czeka i która spełnia nawet największe oczekiwania. Problem w tym, że Pacquaio i Mayweather przegapili swoją szansę, żeby taką walkę zrobić. Jeden i drugi myśli już o emeryturze bardziej niż o formie, jaką wniósłby w takim pojedynku na ring. Gdyby Gołowkin mógł walczyć z Martinezem i go pokonać, najlepiej przez nokaut, następną walką do zrobienia, byłaby walka Gołowkina z  Wardem. W ciągu 6 miesięcy, najwyżej roku, każdy będzie chciał taką walkę zrobić, a kibice nie będą mogli się jej doczekać” – powiedział mi  ostatnio jeden z decydentów HBO. Czy miał rację, o tym się dopiero przekonamy. Jeśli już jesteśmy przy Pacquaio – niedawno zapewniał, że trzecią walkę z Marquezem traktuje równie poważnie jak pierwsze dwie i dlatego, cytuję ”wszystkie sparingi i ostatnie osiem tygodni sparingów będę miał w Wild Card Gym Freddie Roacha w Los Angeles. Tylko tam mam potrzebny mi spokój”. Skończyło się na zapowiedziach, bo właśnie Pacquaio rozpoczął sparingi nie w LA, ale swoim Manny Pacquaio Gymnasium  w filipińskim General Santos City, gdzie spokoju na pewno nie ma. W rolę Roacha wciela się jego kumpel z dzieciństwa - Buboy Fernandez.     
Kogo kocha Showtime?
Łatwa odpowiedź – Golden Boy Promotions i menedżera Al’a Haymona.  W 14 z 20 tegorocznych transmisji, kibice mogli oglądać albo bokserów prowadzonych przez Haymona albo Golden Boy, a w kilku wypadkach jedno i drugie było prawdą. Dalej nie będzie lepiej – w czterech  pozostałych do końca roku przekazach Showtime, też do oglądania będą tylko pięściarze reprezentujący barwy Złotego Chłopca. Pytanie, kto na tym traci jest retoryczne – wiadomo, kibice, którzy przez układy promotorskie nie widzą walk, które chcieliby zobaczyć, bo stacje TVmuszą wybierać między zawodnikami tylko jednej stajni...
Przemek Garczarczyk