Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Tygrys jest głodny, chce  białego mięsa

- Chciałbym dominować w wadze junior ciężkiej przez kilka następnych lat, ale na razie cieszę się z tego, że mogę wreszcie wrócić na ring. Rywalem nie chcą mieć ze mną nic wspólnego, zawsze znajdują wymówkę,żeby mieć innego przeciwnika. Mike Marrone to fajny chłopak, lubi szybko załatwiać przeciwników w ringu. Problem polega na tym, że ja lubię robić to samo, a on nie jest pieściarzem mojego formatu mówi mistrz świata WBA, Guillermo Jones (37-3, 29 KO) przed obroną  pasa WBA przeciwko sklasyfikowanemu na czternastym miejscu rankingu Mike Marrone (20-3, 15 KO) już 5 listopada  w Hard Rock Live, w Hollywood na Florydzie. Jones wierzy także w to, że jego promotorowi Donowi Kingowi uda się zorganizować turniej mistrzowski w wadze junior ciężkiej, a on sam będzie miał okazję walczyć także przeciwko mistrzowi świata WBC, Krzysztofowi Włodarczykowi.

Niewielu pięściarzy może powiedzieć o sobie, że zaczynając w jednej z najlżejszych kategorii wagowych przybrali prawie 25 kilogramów zostając mistrzami świata w jednej z najcięższych.  Jones rozpoczął swoją karierę w limicie do 147 funtów, dwukrotnie walczył o tytuł mistrza świata WBA w wadze średniej, o pas w junior ciężkiej kiedy limit wynosił  190 funtów, by zostać mistrzem, kiedy  w junior ciężkiej podniesiono wagę zawodników do 200 funtów...

- W ciągu pięciu lat, po stoczeniu piętnastu walk w kategorii do 147 funtów, zostałeś mistrzem świata wagi junior ciężkiej w limicie do 200 funtów...

Guillermo Jones: Jak zaczynałem karierę, myślałem, że 147 to dla mnie idealna kategoria wagowa, poważnie. Niedoceniłem dwóch rzeczy – że nie lubie być głodny i lubię jeść i jak bardzo się zmienię. W końcu przestałem się tym przejmować, bo wiedziałem, że bez względu na to, ile ważę, potrafię walczyć.  I miałem rację, bo dodatkowe kilogramy nie pozbawiły mnie ani szybkości ani siły. To pokazuje moją wszechstronność -  mogę z każdym boksować, ale jak trzeba to się i bić.

- W wywiadach bardzo rzadko mówisz o swoim życiu, wyrastaniu w panamskim Colon. Jest jakiś specjalny powód?

 GJ: Nie mam wielu miłych wspomnień z dzieciństwa. Mówiąc szczerze, nie lubię na ten tamat rozmawiać.  Miasto Colon w mojej ukochanej Panamie, to było w latach 70-tych i osiemdziesiątych bardzo niebezpieczne miejsce do życia.  Teraz jest inaczej, ale wtedy to było najgorsze getto, walczyłem o przeżycie, o to, żeby mieć cokolwiek do zjedzenia. Pytałeś jak mogłem rozpocząć karierę ważąc tylko 147 funtów. Brak jedzenia mógł mieć z tym wiele wspólnego.  Bycie bokserem, twardzielem to była jedyna szansa wyrwania  się getta. I to mi sie udało, mając przykład mojego bohatera wtedy i teraz – Roberto Durana.  Każdy z nas chciał być kimś takim jak on, być znanym na całym, świecie, zostać mistrzem.

- Co twoim zdaniem sprawia, że dla wielu pieściarzy z junior ciężkiej nie jesteś chętnie widzianym przeciwnikiem? Walczyłeś i wygrywałeś z Wayne Braithawaite i Walerym Brudowem, miałeś ringową wojnę z Steve Cunninghamem ale do walk z Krzysztofem  Włodarczykiem (mistrz WBC), Marco Huckiem (WBO) czy Pablo Hernandezem (IBF) nigdy nie doszło.

GJ: Mówisz o bardzo dobrych pięściarzach, mistrzach świata ale też o ludziach, którzy wiedzą dlaczego nie chcą mnie widzieć przeciwko sobie w ringu. Bo ja zawsze wychodzę walczyć, zawsze chcę rywalowi zrobić krzywdę. Don King, mój promotor, chce zorganizować turniej najlepszych w wadze junior ciężkiej, żeby ten co zostanie na ringu był prawdziwym mistrzem, miał całą chwałę. Czy kibice nie chcieliby tego zobaczyć?

- Wielu pięściarzy z twojej kategoriiw agowej decyduje się na przejście do „królewskiej”, ciężkiej  kategorii wagowej.  David Haye został mistrzem świata, Tomasz Adamek jest w elicie wagi ciężkiej.  Myślałeś o tym?

GJ:  Najpierw muszę obronić mój tytuł przeciwko Mike Marrone piątego listopada, później, jeśli do niego dojdzie, wygrać turniej Dona Kinga  w wadze junior ciężkiej. Później sprawa jest otwarta, bo jestem lepszy od każdego  z nich. Silniejszy, twardszy, mocniej biję. Bracia Kliczko lubią się bić z junior ciężkimi – oddaję się do ich dyspozycji.

- Podczas konferencji prasowej przed galą „Viva Don King” na Florydzie, powiedziałeś, cytuję: „Tygrys jest głodny, potrzebuje trochę mięsa. Może być białe mięso Mike Marrone’a”. Jesteś pewny siebie po roku nieobecności na ringu.

GJ: Chciałbym dominować w wadze junior ciężkiej przez kilka następnych lat, ale na razie cieszę się z tego, że mogę wreszcie wrócić na ring. Rywalem nie chcą mieć ze mną nic wspólnego, zawsze znajdują wymówkę,żeby mieć kogoś innego. Mike Marrone to fajny chłopak, lubi szybko złatwiac przeciwników, Problem polega na tym, że ja lubię robić to samo, a on nie jest pieściarzem mojego poziomu. Stoi na mojej drodze, mam dla niego respekt, ale skończę go szybko.

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk