Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Pierwsze ostre starcie Polaka z obrońcą tytułu z Alabamy miało już miejsce na tarasie widokowym nowej World Trade Center. Teraz wszyscy o tym mówią, oglądają nagranie z tego, co się tam wydarzyło, a emocje przed sobotnią galą w Barclays Center rosną. Na pytanie, czy była to klasyczna ustawka na potrzeby promocji walki, Artur Szpilka reaguje gwałtownie: – Nic z tych rzeczy, to on zaczął krzyczeć, że mnie znokautuje. Ruszyłem do niego, ostro zapytałem, o co chodzi, a on się wystraszył – mówił „Rz" Szpilka.

Wilder ma na ten temat inne zdanie. Uważa, że zachowanie Szpilki i jego znaczący ruch głową w jego kierunku to dowód słabości polskiego pięściarza. Nie zmienia to jednak faktu, że bilety, po tym co się stało, będą się sprzedawać jeszcze lepiej. I nie ma znaczenia, czy zdarzenie to było inspirowane, co wcześniej, przy okazji walk bokserskich, wielokrotnie miało miejsce. Ci jednak, którzy znają Szpilkę, nie mają wątpliwości, że to było jego naturalne zachowanie. Jak ktoś staje mu na drodze, drażni go, tak właśnie reaguje i nie ma znaczenia, czy ten ktoś nazywa się Wilder.

Najważniejsze, że nie doszło do bijatyki, nikt nie odniósł obrażeń, a został tylko rozgłos, który przy tego typu wydarzeniach nie bulwersuje, bo zawodowy boks zdążył nas już do nich przyzwyczaić. Jest tylko jeden problem, Wilder i Szpilka mieszkają na tym samym piętrze, w tym samym hotelu Marriott Brooklyn, więc jeszcze może przed walką zaiskrzyć.
W środę Szpilka odwiedził Greenpoint, by spotkać się tam najpierw z dziećmi w jednej z polskich szkół, a następnie z kibicami. Większość z tych, którzy go witali, ma już bilety na walkę i wierzy, że na Brooklynie zobaczą pierwszego polskiego mistrza świata wagi ciężkiej. Ale nie brakuje też takich, którzy nie dają Szpilce szans i przewidują szybki nokaut w wykonaniu Wildera.

W poniedziałek przylecieli do Nowego Jorku promotorzy Szpilki, Andrzej Wasilewski i Piotr Werner. Tu, w Ameryce, promocją polskiego pięściarza zajmuje się Leon Margules i jego ludzie. Margules promuje też Charlesa Martina, który w walce o pas IBF wagi ciężkiej zmierzy się podczas tej samej gali z Ukraińcem Wiaczesławem Głazkowem.

Pełna treść artykułu w "Rzeczpospolitej" >>