Artur Szpilka (20-1, 15 KO) twierdzi, że nie jest dla niego problemem, iż o walce o pas WBC wagi ciężkiej z Deontayem Wilderem (35-0, 34 KO) dowiedział się zaledwie z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Polak wcześniej budował formę na grudniowy pojedynek z Amirem Mansourem. Gdy go odwołano, zrobił sobie tylko kilkudniową przerwę od mocnych zajęć na sali.
- Coś mi mówiło: Artur, nie odpoczywaj, bo coś dużego może się wydarzyć. Jakaś duża historia, musisz trenować - zdradza "Szpila".
- Pomyślałem OK, będę trenował, ale spokojnie, będę dobrze jadł i tak dalej. Tydzień później wróciłem do ostrych treningów, a dwa tygodnie później zadzwonili do mnie "może będziesz walczył z Deontayem Wilderem, mistrzem świata wagi ciężkiej" - opowiada pięściarz z Wieliczki.
Szpilka co prawda początkowo deklarował, że krótki okres na przygotowania skłania go do odrzucenia oferty obozu Wildera, jednak później po podpisaniu kontraktu przyznał, że był to tylko element negocjacji. - Wiadomo, że swoje mówiłem, ale pojedynek o pas to walka, której się nie odmawia - podsumowuje zawodnik Sferis KnockOut Promotions.