Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Artur Szpilka (18-1, 13 KO) po wygranej w Polsce z Tomaszem Adamkiem, a później po unicestwieniu Ty'a Cobba przygotowuje się do walki Manuelem Quezadą (29-9, 18 KO). Do starcia "Szpili" z "El Toro" pozostało niespełna dwa dni.

Pięściarz grupy Sferis KnockOut Promotions pod czujnym okiem trenerów w Stanach Zjednoczonych wzbogaca swój bokserski warsztat. Do "Szpili" przez wiele lat przyszywana była łatka chuligana, który ma problemy z prawem. Z czasem jednak jego podejście do pięściarstwa i zarobionych pieniędzy uległo zmianie, o czym przekonuje w szczerej rozmowie z "Przeglądem Sportowym" - Ciągle odkładam to, co zarobię - mówił. Bokser wyznaje jednak, że w czasach młodości przegrał setki tysięcy złotych.

Nasz bokser zaznacza jednak, że nie zawsze miał szacunek do pieniędzy. - Przed pobytem w więzieniu grałem na maszynach, ale po wyjściu z "puchy" nie wrzuciłem tam nawet złotówki. I nigdy nie wrzucę! Jeden z moich promotorów, Andrzej Wasilewski powiedział mi, dlaczego nigdy nie ciągnęły go takie rozrywki. "Jeśli wygram tysiąc złotych, nie będę bogatszy, ale gdy go stracę, będę zdenerwowany" - tłumaczył. I ma rację. Gdy przegrywałem, była tragedia, przeżywałem to bardzo za każdym razem - szczerze wyznawał "Szpila".

"The Pin" na pytanie, czy dużo stracił, odpowiada. - Dużo. Razem pewnie jakieś 400 tysięcy złotych. Stare czasy, które już nigdy nie wrócą - zakończył.