Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Gratulacje za drugą wygraną z Mikiem Mollo.
Artur Szpilka:
Dzięki...

- Nie brzmi pan jakby był zadowolony.

Bo tak całkiem nie jestem, ten nokdaun był niepotrzebny. Rywal trafił mnie czysto, cios w cios, ale szybko wstałem, co też świadczy o odporności na uderzenia. Podpaliłem się, poszedłem do przodu, a on wystrzelił sierpowym. Najważniejsze, że kibicom w USA się podobało. Nie wiem czy słyszeliście to w telewizji, ale po wygranej zapanowała euforia. Amerykańscy dziennikarze też byli zadowoleni, a to dla mnie priorytet.

- Od dawna wiemy, że pana walki wszystkim się podobają. Sam sobie jednak pan zarzuca, że znowu popełnił błędy.
Właśnie. Nie wiem czym jest to spowodowane... Może tym, że mam pękniętą prawą rękę? Uderzyłem go w pierwszej rundzie. Źle, bo odchodząc i teraz nie mogę ruszać łapą. Nie wiem o co chodzi, trzeba się zbadać. Zresztą, było sporo małych problemów, na przykład kwestia kolejności wychodzenia do ringu. Miałem iść drugi, później pierwszy i tak dalej. A przecież pokonałem Mollo, jestem wyżej w rankingach. Do tego katar, kaszel, gorączka dwa dni przed walką. Ciągle coś. Liczy się jednak efekt, czyli wygrana i to, że otwierają się przede mną kolejne drzwi. Teraz jednak o tym nie myślę, bo chce mi się rzygać boksem. To znaczy walki dalej będę oglądał, ale chcę odpocząć od treningu. Czuję się zmęczony.

Jak długo?
Najlepiej ze dwa miesiące. Nie chciałbym boksować już w tym roku.

- To nowość, bo jeszcze niedawno opowiadał pan, że w planie jest kolejny występ.
Nie, nie, ja mówiłem o planach promotorów, a nie moich.

- Wróćmy do walki z Mollo. Jak wyglądał cios po którym pan padł?
Wchodziłem w cios i zostałem złapany z kontry. Zgasło mi na chwilę światełko, musiałem siąść na tyłku, ale zaraz wstałem. Pomyślałem tylko, że muszę bardziej uważać, wytrzymać tę rundę, a następna będzie znowu moja. I tak było.

- Podoba się panu w USA?
Podoba, ale nie aż tak, żeby miał tam mieszkać. Mogę latać na walki. Swoją drogą, atmosfera na stadionie White Sox była nieziemska. Wiadomo, to obiekt na ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi, a my mieliśmy wydzieloną część przy boisku baseballowym, ale tych ponad dziesięć, może dwanaście tysięcy ludzi, było fantastycznych.

- Pytam o Stany, bo chyba wkrótce będzie walczył pan głównie tam.
Szczerze? Chcę dawać ludziom emocje, ale na razie muszę wyeliminować błędy. Przed samą walką trener mi mówił, że Mollo może tym razem nie iść do przodu, bo przecież w pierwszym pojedynku przyjął mnóstwo bomb, a stanąć za gardą i wystrzelić lewym sierpem. Właśnie tak zrobił. A ja się napaliłem, bo sądziłem, że zaraz padnie. Później już więcej myślałem. Efekt był taki, że to on padł na deski. Myślałem sobie, że jeśli wstanie, to go dobiję, ale sędzia go przytrzymał.

- Wkurza pana to, że ciągle daje się ponieść emocjom?
Trudno mi o tym mówić, lepiej niech robi to trener Fiodor Łapin. On zdecyduje. Lecz pewnie, trochę mnie to denerwuje. Tymczasem kiedy poczuję krew, też muszę trzymać nerwy na wodzy. I tak uważam, że pod względem mojego nastawienia psychicznego i pracy na nogach, to była moja najlepsza walka.

- W tym roku chce pan odpoczywać. A co dalej? Gdyby sam pan mógł wybierać?
Chciałbym walczyć z kimś z topu, może kimś niepokonanym jak Mogamed Abdusalamow, Dontay Wilder czy ktoś taki. Gdybym wygrał starcie eliminacyjne... Tego bym chciał, ale sądzę, że na początku przyszłego roku trener wybierze jakąś inną drogę.

- A polsko-polskie walki pana bawią?
Wiadomo, że mam rachunki do wyrównania z jednym gagatkiem...

- Pan mówi o Krzysztofie Zimnochu, a ja myślałem o Albercie Sosnowskim, bo słyszałem, że rozważane było zestawienie was w ringu.
Albert to mój kolega, bardzo go lubię i szanuję. Nie chciałbym z nim walczyć. Może gdyby mnie wyzwał do starcia? Nie wiem...

- Sam pan wywołał temat konfliktu z Zimnochem. Ciągle siedzi to panu w głowie?

Wiadomo, bardzo bym chciał wyrównać rachunki. Tylko że wszystko musi się zgadzać, kasa też. Ludzie lubią oglądać moje walki, bo tworzę show, więc chcę godnie zarabiać. Kiedyś sport w moim życiu się skończy i trzeba o tym myśleć.

- Za rewanż z Mollo zarobił pan godnie?

Tak, to była najlepsza wypłata w mojej karierze

- Wystarczy na dobre wakacje?
To była pierwsza naprawdę bardzo dobra gaża, ale na wakacje tego nie przeliczam. Pojadę do Turcji czy gdzieś równie blisko. Zarobione pieniądze odkładam na dom.

- W stolicy, Krakowie czy Wieliczce?
W Warszawie. Tu trenuję i mieszkam, zmieniłem całe swoje życie, poukładałem je w tym mieście. Nie jeżdżę do Krakowa tak często jak kiedyś. Dla mnie najważniejsza stała się kariera. Wyciągnąłem wnioski z przeszłości i robię swoje. {jcomments on}