Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

SzpilkaOficjalnie 5354 kibiców oglądało  w Chicago Artura Szpilkę (13-0, 10 KO) nokautującego Mike Mollo (20-4, 12 KO). Czyli więcej kibicowskich dusz niż na przykład kupiło bilety na ostatnią galę HBO w Madison Sqaure Garden, gdzie w programie były dwie walki o tytuł mistrza świata. - Z punktu widzenia promocyjnego, to był fantastyczny występ Artura. Nie mówimy tutaj teraz o technice bokserskiej - powiedział zaraz po walce promotor "Szpili", Andrzej Wasilewski. Trener Polaka, Fiodor Łapin, nie musiał za wiele mówić - wystarczyło na niego popatrzeć. Prorokuję więc, że na następnych treningach Szpilka będzie słyszał od Łapina tylko trzy słowa - "prawa ręka do góry". Artur zdał egzamin z charakteru i przebłysków takiego pięściarza jakim może być w przyszłości. Ale boksersko, choć on sam nie chce się do tego przyznawać, te siedem miesięcy przerwy bez walk było w Chicago  widać. Zwycięzców też się sądzi, więc trzeba na zimno popatrzeć na gorącego Artura...

Zacznijmy jednak nie od Szpilki, ale Mollo. Zdeterminowany "Merciless" był dokładnie taki, jak jego ksywa - bezlitosny dla wszystkiego, czego 23-latek musi się jeszcze nauczyć. - Gdzie są ci, którzy mówili, że nie mam charakteru, że wychodzę do walki po wypłatę? Gdzie jesteście - mogę wam tutaj w szatni, zaraz, zrobić powtórkę z ringu - mówił Mollo, ciągle pełen emocji. - Szkoda, że czegoś zabrakło, że nie mogłem tak długo walczyć. Brakowało mi dynamiki, kombinacje były zbyt wolne. Biję się z myślami, co by było gdybym miał przed Szpilką choćby jedną walkę na rozgrzewkę, cokolwiek. Byłem ślepy w ostatnich dwóch rundach, krew zalewała mi oczy. Nokautu, pięści Szpilki nie widziałem zupełnie. Ale nie ma tłumaczeń - on był lepszy, chwała mu.

Artur bał się tej trzynastki w dorobku walk. Mówił, że jest przesądny, ale od piątkowego wieczoru nie może  już 13 uważać za pechową. Pewnie, że "Szpila" był  w Chicago lepszy od Mollo jako pięściarz, szybszy, z większą liczbą pomysłów i umiejętności jak zaatakować, ale jestem pewien, że Fiodor Łapin akurat o plusach nie będzie z nim długo rozmawiał. Na miejscu trenera zrobiłbym natomiast małe wideo z ciosem z  czwartej rundy.  Gdyby cios Mollo był o centymetr dokładniejszy, Artur nie byłby już niepokonany. Może zdałby egzamin mały montaż z muzycznym podkładem ulubionej grupy Artura? Taki, gdzie muzyka byłaby do obrazków pokazujących jak  nonszalancko opuszczał  prawą rękę? Jakby prosząc by ktoś sprawdził jego naprawioną szczękę. Jak blisko było tego, by lekarz przerwał walkę w pierwszych sekundach piątej rundy ze względu na kontuzję Mollo i decydowałby werdykt  kart sędziowskich, gdzie Mike był lepszy o dwa nokdauny?  Tych momentów było zbyt wiele  - nawet jak na jednego z najbardziej odważnie prowadzonych polskich pięściarzy ostatnich dekad w polskim boksie. Za dużo, bo po drugiej stronie ringu był Mike Mollo, który jest w rankingu jakieś 150 miejsc dalej do Kliczków niż Szpilka. Poprzeczka jest wysoko, bo Artur sam ją tam sobie ustawił.

Oglądałem od początku amerykańskie kariery  - najpierw Andrzeja Gołoty, później Tomka Adamka. Szpilka ma talent, ma to ekstra "coś". Minuty po walce, w której dwukrotnie był na deskach, już rwał się do następnego pojedynku. Może jednak po doświadczeniach Chicago trzeba zwolnić nieco tempa, rzucania  kogoś z trzynastoma walkami na głęboką wodę? Dać mu rok na naukę, nie przejmować się "co ludzie powiedzą" - i na pewno sam Artur -  na gorszych rywali, tylko patrzeć kilka lat do przodu? Kibice, nawet ci, którzy już dziś chcieliby Szpilkę widzieć z elitą wagi ciężkiej - zrozumieją i poczekają.


http://www.youtube.com/watch?v=0dscGy_GTUo