Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Szpilka- Teraz chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, chociaż w ringu okazało się, że nie było zbyt wiele czasu. Trafiłem go i tyle - mówi o walce z Terrance'em Marbrą Artur Szpilka (10-0, 8 KO).

- Wraca pan ze Stanów Zjednoczonych do Polski po wygranej walce z Terrancem Marbrą. Wreszcie było trochę więcej boksu z prawdziwego zdarzenia, choć całość trwała krótko, bo niespełna rundę. Jest pan zadowolony ze swojej postawy?
Artur Szpilka:
No tak, byłem bardzo dobrze przygotowany i wyszedłem do ringu skoncentrowany. Moja poprzednia walka, z Davidem Saulsberym dała mi dużo do myślenia. Teraz chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, chociaż w ringu okazało się, że nie było zbyt wiele czasu. Trafiłem go i tyle. Zalety oraz wady pojedynku? Te ostatnie widzą ci, którzy wolą oglądać walkę na dłuższym dystansie. Trafiłem jednak rywala pierwszym ciosem, a po drugim ledwo wstawał. Pięknie... Chociaż, faktycznie, człowiek może być nienasycony.

- Tym razem ciosy, które powaliły rywala, wynikały z szybkości.
Dobrze wkręcałem lewe proste, bo byłem wyluzowany. Buch! Te końcowe trafienia miały swoją siłę. Chciałem powalczyć z nim trochę z kontry. O to chodzi w boksie.

- Kolejna długa wycieczka za ocean i krótka walka.
Mówiłem nawet o tym ze śmiechem mojemu promotorowi. Z czterech walk w USA wyszło łącznie pięć rund boksowania.

- A co dalej? Wielu kibicom głowy już się grzeją, bo chcą zobaczyć jakiś poważny pojedynek z pana udziałem.
Czekam na kolejne wyzwania i liczę, że będzie coraz lepiej. Jesteśmy ze sztabem szkoleniowym przygotowani na następne walki. A moi kibice? W miarę jedzenia apetyt na pewno rośnie. Wymagania są, bo nokautuję kolejnych rywali. Ja nawet poganiam promotora, żeby to wszystko szybciej się działo, ale rozumiem też, że nie od razu przecież Kraków zbudowano. Nie da się tak szybko pędzić do przodu.

- Teraz odpoczynek?
E tam, mam rzeczywiście tydzień wolnego, ale później znowu zasuwam. Pojadę do rodziny, trochę odpocznę. Trener Fiodor Łapin zrobi podobnie. To żarcik, bo mówi mi tutaj właśnie, że nie może beze mnie żyć. Jesteśmy na siebie skazani.

Więcej w dziejszym "Przeglądzie Sportowym".