Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Role były rozpisane wcześniej. Andrzej Fonfara miał wygrać przez nokaut, a Maciej Sulęcki wyszarpać zwycięstwo w starciu z niepokonanym Hugo Centeno Jr.

Boks ma jednak to do siebie, że nie lubi zbyt prostych scenariuszy. Mieszkający w Chicago Fonfara został już w pierwszym starciu sensacyjnie pokonany przez Joe Smitha Jr z Nowego Jorku, a Sulęcki, który na amerykańską wersję swojej kariery zdecydował się dopiero w minionym roku, w bardzo dobrym stylu zatrzymał w ostatnim, dziesiątym starciu pewnego siebie Kalifornijczyka.

Od razu przypomniała mi się inna polska, bokserska noc w Chicago. 21 maja 2005 roku, w szczelnie wypełnionej United Center o mistrzowskie pasy walczyli Andrzej Gołota i Tomasz Adamek. Dla Gołoty, który zmierzył się wtedy z Lamonem Brewsterem, urzędującym czempionem WBO w wadze ciężkiej, była to ostatnia, czwarta próba zdobycia tytułu. Adamek był w jego cieniu, HBO nie zdecydowała się pokazać walki „Górala” o wakujący pas WBC kategorii półciężkiej z Australijczykiem Paulem Briggsem.

Byłem wtedy w Chicago i dobrze pamiętam, że Gołota był w świetnej formie, fizycznej i psychicznej. O Adamku wiedziałem, że ma złamany na sparingu nos i jeśli kontuzja się odnowi na początku walki z Briggsem, to będzie kłopot.

Tak też się stało, ale mniej znany z polskich pięściarzy pokazał serce wielkiego wojownika. Wygrał z Australijczykiem, po niesamowitej, krwawej wojnie i zdobył swój pierwszy tytuł mistrza świata. A Gołota raz jeszcze zawiódł, przegrał szybko, z kretesem, choć nadzieje z nim związane były ogromne.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>