Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Andrzej Fonfara (26-3, 15 KO), przygotowujący się w Teksasie do walki z Julio Cesarem Chavezem Jr (48-1-1, 32 KO), na brak zajęć nie narzeka. Ciężko pracuje na treningach i… bije rekordy na kowbojskich dyskotekach.

Przemek Garczarczyk: Pytanie zawsze najważniejsze, kiedy przystępuję się do walki po kontuzji - jak prawa ręka na siedem tygodni przed Chavezem?
Andrzej Fonfara: Prawie w porządku. Nie ma takiego bólu jak jeszcze kilka tygodni temu. Biję nią mocno, nie oszczędzam pięści, kiedy jestem w rękawicach i kiedy ćwiczę ze sztangą. Nie będzie problemów w Kalifornii.

Teksas to była niespodzianka, bo wcześniej przygotowywałeś się na wysokości, w sali treningowej Abela Sancheza w Big Bear.
Eksperyment wypadł bardzo dobrze. Rewelacyjne warunki przygotowane przez moich promotorów, Leona Margulesa i Dominica Pesoli. Doskonały trener Edward Jackson, który przygotowuje oprócz mnie także Bryanta Jenningsa do walki z Kliczką. Dzień zapełniony od rana do wieczora. Pracujemy na dwóch salach - boksem zajmuje się mój drugi trener Bogdan Maciejczyk na sali Savannah Gym, a po południu kondycja, ogólne przygotowanie fizyczne w Hanks Gym. Wszędzie blisko, mam w pokoju pełną kuchnię, a Bogdan dobrze gotuje...

Sprawdza się?
W 100 procentach! Ja czasami może śniadanko zrobię, ale resztę on ma na głowie. Trochę nawet posparowaliśmy, bo Bogdan wystąpi w chicagowskich Golden Gloves. Ja stoję w narożniku.

Trenera mam nadzieję traktujesz w sparingach na luzie...
Jasne, inaczej być nie może. Ale miałem też na sparingu cruisera z kilkunastoma walkami, którego na luzie nie potraktowałem. Mniej luzacko zrobiło się w kowbojskiej dyskotece.

To musisz opowiedzieć.
W weekend zawsze mam dzień na odpoczynek. Spotkałem się z teksańską Polonią, wszyscy są bardzo mili, dzięki nim poznałem Houston. Wpadłem też na kowbojską dyskotekę i zrobiło się małe rodeo. Wszystko dlatego, że pobiłem wszystkie rekordy miejscowych osiłków na tej maszynie, gdzie bije się w worek. Przyłożyłem i wyskoczyło 996 punktów, jakiś rekord, więc paru kowbojów się zagotowało. Zaczęli rzucać pieniądze, byli ochotnicy na natychmiastowy sparing. Mieli troszkę wypite, więc zdecydowaliśmy się opuścić lokal. Dla ich bezpieczeństwa oczywiście.

Wracając na zakończenie do prawdziwego boksu - czytujesz czasami twittera Chaveza Jr? Raz ciebie chwali, innym już proponuje walki, jakby już było po waszej, tej 18 kwietnia.
Coś tam rzucam okiem i widzę, że się Junior nie może zdecydować. Niby coś kombinuje z innymi po 18 kwietnia, ale zaraz wrzuca notkę, jaki jestem silny i dobry. Rozumiem, że się woli zabezpieczyć, gdyby stała mu się krzywda. Ogólnie, jak wiedzą wszyscy, którzy mnie znają, mi to zupełnie zwisa. Ja robię swoje. Walczę dla siebie i dla polskich kibiców.