Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Jeśli Andrzej Fonfara (25-2, 15 KO) odbierze w niedzielę w Montrealu mistrzowski pas WBC w wadze półciężkiej Adonisowi Stevensonowi (23-1, 20 KO), sprawi największą sensację w tym roku.

36-letni Kanadyjczyk urodzony na Haiti to król nokautu. Człowiek, który w ubiegłym roku jednym ciosem znokautował już w pierwszym starciu byłego mistrza Chada Dawsona. Tego samego, który w 2007 roku w Kissimmee na Florydzie pokonał Tomasza Adamka i zabrał mu właśnie ten pas, który będzie stawką walki w Bell Centre w Montrealu.

Adonis Stevenson jest od Fonfary dziesięć lat starszy i 8 cm niższy. Wydaje się jednak, że jest znacznie silniejszy i szybszy, a jego lewy sierpowy (Kanadyjczyk jest mańkutem) był zabójczy dla większości rywali. Stevenson aż 20 z 23 wygranych walk rozstrzygnął przed czasem, przegrał raz, też przez nokaut, w 2010 roku z Darnellem Boone'em, mało znanym pięściarzem. Wtedy występował jeszcze w wadze super średniej, teraz walczy już w półciężkiej.

Byli sparingpartnerzy Kanadyjczyka mówią, że bije wyjątkowo mocno, ale jest też dobrze wyszkolony technicznie i potrafi się bronić. Potwierdza to Paweł Głażewski, czołowy polski pięściarz wagi półciężkiej, który sparował ze Stevensonem podczas krótkiego pobytu w Detroit dwa lata temu. Żył jeszcze Emanuel Steward, trener legenda, który odkrył „Supermana". Dziś w narożniku siłacza z Port-au-Prince stoi bratanek Stewarda, Javan „Sugar" Hill, który w najbliższych latach zamierza pracować w Niemczech.

Jednym z jego zawodników ma być Damian Jonak, który był już na rozmowach z Hillem w Duesseldorfie i widział sparingi Stevensona. – Jest niesamowity. Sprawia wrażenie, że gdziekolwiek uderzy, musi boleć. Andrzej nie będzie miał łatwego zadania – mówi o walce Kanadyjczyka z Fonfarą Jonak.

„Polski Książę" (ringowy przydomek Fonfary) nie sprawia wrażenia przestraszonego tym wyzwaniem. Jest pewny siebie, uważa, że stać go na sprawienie sensacji. W lipcu 2012 roku też nie był faworytem w starciu z byłym mistrzem świata organizacji IBF, Jamajczykiem Glenem Johnsonem, a pokonał go przecież pewnie na punkty. Kilka miesięcy później zmusił do poddania Amerykanina Toma Karpency'ego, choć od drugiej rundy walczył ze złamaną ręką. Gdy wrócił zdrowy na ring, był jeszcze lepszy, choć w pojedynku z innym, byłym mistrzem, Hiszpanem Gabrielem Campillo miał początkowo problemy. Wystarczyło jednak kilka mocnych ciosów, by w dziewiątej rundzie Campillo dał się wyliczyć po uderzeniu na korpus.

Wysoki chłopak z Białobrzegów (188 cm) ma skuteczny lewy prosty, mocną prawą rękę i twardy charakter. Z 27 walk przegrał dwie, 15 rozstrzygnął przed czasem. W jego narożniku stoi były trener Andrzeja Gołoty Sam Colonna, a menedżerem jest starszy brat Marek. Pamiętam dobrze, jak Andrzej przyjeżdżał do Newark oglądać walki Adamka, już wtedy wierzył, że jego czas też przyjdzie.

Po wygranej z Campillo Fonfara był bliski walki o pas IBF z Bernardem Hopkinsem, ale gdy dostał propozycję od Stevensona, szybko podjął decyzję. Rywal jest niebezpieczny, ale Polak wierzy, że sobie poradzi. Jeśli pokona Kanadyjczyka, będzie trzecim polskim mistrzem świata w wadze półciężkiej.

Pierwszym był Dariusz Michalczewski, choć w 1994 r. walczył z Amerykaninem Leeonzerem Barberem pod niemiecką flagą. Wygrał wtedy na punkty i przez dziewięć lat bronił pasa WBO. Tytuł WBC wcześniej miał tylko Adamek, który w maju 2005 roku pokonał w Chicago Australijczyka Paula Briggsa, bijąc się z nim ze złamanym nosem. Pas ten stracił niespełna dwa lata później, przegrywając z Dawsonem.

Adonis Stevenson nie dopuszcza myśli, że Fonfara może go pokonać. – Zgoda, jest młody, twardy i silny, ale szybko go znokautuję. Nie dam mu rozwinąć skrzydeł – odgraża się „Superman" i bardzo prawdopodobne, że ma rację. Ale boks uczy pokory, jest nieprzewidywalny, więc miejmy nadzieję, że jednak wszystko jest możliwe.