Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Obojętnie co się dzieję, Andrzeja nigdy nie stawiają w roli faworyta, a przecież on zawsze daje sobie radę. Teraz przed nami kolejne zadanie, które po prostu trzeba wykonać – mówi Polsatsport.pl trener Andrzeja Fonfary (25-2, 15 KO) - Sam Colonna. Polak już w sobotę zmierzy się z Adonisem Stevensonem (23-1, 20 KO) w walce o mistrzostwo świata WBC.

Przemek Garczarczyk: Rozmawiamy na kilka dni przed najważniejszą walką w karierze Andrzeja Fonfary. Zawsze chciałeś stworzyć mistrza świata. Co prawda zdobyłeś już raz pas – z Tomaszem Adamkiem, ale z nim nie pracowałeś od początku.
Sam Colonna: To prawda. Z Andrzejem byliśmy razem od samego początku i jako drużyna doszliśmy na szczyt.

Wasza współpraca od początku układała się pomyślnie. Pamiętasz ten moment, kiedy powiedziałeś Andrzejowi, ze musi poświęcić się boksowi, bo może osiągnąć wiele?
Widziałem w Andrzeju ogromny potencjał od samego początku. Wiedziałem, że ten chłopak pewnego dnia dojdzie na szczyt, a kiedy nadszedł czas usiadłem z nim i powiedziałem, ze jeśli chce dojść na szczyt musi poświęcić się w 100 procentach. A teraz jestem głęboko przekonany, że stworzyliśmy prawdziwą maszynę do walki. Ten dzieciak jest naprawdę gotowy. Jest głodny boksu, chce tego i nic go nie powstrzyma.

Co byś powiedział tym, którzy krytykują to, że zdecydowaliście się na walkę z, według wielu, najlepszym zawodnikiem wagi półciężkiej?
Obojętnie co się dzieję Andrzeja nigdy nie stawiają w roli faworyta, a przecież on zawsze daje sobie radę. Glen Johnson, przed starciem z nim, już miał zaplanowane kolejne starcie, a  na konferencji prasowej nawet na niego nie spojrzał. A co było po walce? Ogłosił bokserską emeryturę. Nie tylko jego wyprowadziliśmy z błędu, ale także wielu innych, którzy weszli z Polakiem do ringu. Teraz przed nami kolejne zadanie, które po prostu trzeba wykonać. Trenowaliśmy ciężko. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, a teraz czekamy na sobotę.

Po treningu medialnym rzeczywiście widać, że nie próżnowaliście. Widać, że jest gotowy zarówno fizycznie, jak i psychicznie. A czy poradzi sobie z presją?
Walczył już przecież przed wielką publiką w Chicago. Pamiętam też jak jechaliśmy na walkę do New Jersey. Jechaliśmy tam całą noc, a do tego po drodze zatrzymała nas policja za prędkość. Przeszliśmy istne piekło, aby stoczyć walkę z Ray’em Smithem, która była właściwie o nic. Tam Andrzej walczył przed trzynastotysięczną publicznością i dał przecież sobie świetnie radę. Tłum go tylko mobilizuje.  On uwielbia dawać ludziom przyjemność.

Rzeczywiście. Ludzie, którzy go znają mogą powiedzieć, że to bardzo zabawny facet.
Przebywanie z nim to sama przyjemność. Jest także bardzo emocjonalny, troszczy się o innych, jest po prostu normalny. Jak dasz mu parę dżinsów, to nie będzie się zastanawiał jaka to marka, tylko będzie cieszył się z tego, co ma. Praca z nim jest naprawdę świetna.

Walczycie u Stevensona w ojczyźnie. Jesteście lekceważeni?
Po ostatniej walce Bernarda Hopkinsa ciągle wymieniali jako następnego rywala Stevensona, a o nas nawet nie wspomnieli. Może i nie biorą nas na poważnie, ale to bardzo dobrze. Niech Adonis nie bierze nas na poważnie, a po prostu się zdziwi, kiedy stanie w ringu naprzeciw Andrzeja.

Początek transmisji gali w Montrealu i pojedynek Stevenson - Fonfara w nocy z soboty na niedzielę o godz. 02.30 w Polsacie Sport.