Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Fonfara Karpency25-letni Andrzej Fonfara (23-2, 13 KO) na pewno nie chciał takiego podsumowania swojej walki  mistrzostwo świata IBO. Zamiast tylko podniesienia jego ręki w górę, walka już poza ringiem ciągle trwa - jest przeglądanie taśm i słuchanie ścieżki dźwiękowej. Polak wygrał przez techniczne KO w siódmej rundzie, kiedy Tommy Karpency (21-4, 14 KO) odmówił kontynuowania pojedynku  w którym prowadził  u dwóch sędziów na punkty. Co się działo wcześniej - Karpency dwa razy na deskach po dwóch ciosach z prawej Fonfary, później kontuzja dłoni Polaka i przewaga w następnych starciach jego rywala. Posłuchajmy opinii dziennikarzy amerykańskich siedzących - podobnie jak niżej podpisany - tuż przy ringu, dosłownie dwa metry od całego zamieszania. 

Larry Hamel, Chicago Sun-Times: Całe zamieszanie dotyczy przede wszystkim zakończenia walki przez sędziego Pete Podgórskiego, który moim zdaniem prowadził walkę bardzo spokojnie, nie reagując nerwowo na to, co działo się w jej zakończeniu. To, co zdarzyło się w siódmej rundzie, nie miało nic wspólnego z tym, co było na ringu w 2011 roku podczas walki Bernarda Hopkinsa z Chadem Dawsonem - to na początek. Siedziałem metr od tego zdarzenia, widziałem, co się stało ale na wszelki wypadek, obejrzałem jeszcze raz taśmę z walki Fonfara - Karpency. Po serii dwunastu ciosów, które zepchnęły Fonfarę na liny,  Polak zrobił unik przed idącym do przodu Karpencym i przytrzymał go chwytem za szyję. WYRAŹNIE widać, proszę to podkreślić, że sekundy później Polak podnosi ręce w górę, a  Karpency pada na matę. Pada na matę sam, a nie jest na nią rzucony, nie ma mowy o żadnym faulu, który mógłby spowodować kontuzję barku o której mówił po walce Karpency. Nie ma więc o czym mówić czy spekulować - wystarczy popatrzeć na video. Tam wszystko widać w kolorze. A Karpency musiał być potwornie zmęczony bo w trakcie tych 57 sekund siódmej rundy, wyprowadził 56 ciosów...

Bob Mutter, Chicago Tribune: W siódmej rundzie, kiedy Karpency  miał taką przewagę, że wyglądało na to, że to on może skończyć walkę przed czasem, Fonfara przytrzymał go za szyję, Karpency się poślizgnął albo nogi odmówiły mu posłuszeństwa - i upadł na ring. Wyglądało, że Fonfara chce pomóc Karpencyemu stanąć na nogi, ale Podgórski - bo takie są przepisy - kazał Karpency'emu wstać o własnych siłach. Karpency wreszcie wstał i dwukrotnie, na pytanie sędziego ringowego czy chce kontynuować walkę, odpowiedział, że nie. Przez całą walkę Karpency walczył w szalonym tempie, zupełnie nie oszczędzając sił.

Michael Hirsley, publicysta sportowy, były felietonista "Chicago Tribune", lauerat wielu nagród Amerykańskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Bokserskich: Przyszedłem na walkę, bo piszę opracowanie na temat historii boksu w Chicago, Sama Colonny i Andrzeja Gołoty, a tutaj kontrowersja... Choć tak naprawdę chyba jej nie było. Takich zwarć jak widzieliśmy w pierwszej minucie siódmej rundy, są dziesiątki na każdej walce, w każdym miejscu świata. Nie ma mowy o żadnym faulu, nie wiem jak można się było go dopatrzeć, więc decyzja sędziego jest słuszna. Fonfara po pierwszej znakomitej rundzie, przestał atakować, wyprowadzać ciosy z prawej ręki, walczył tylko z defensywy. O tym dowiedziałem się dopiero w trakcie walki, ale od razu było wiadomo, że coś jest nie tak. Karpency bił się bardzo dobrze, ale prawdopodobnie nie wytrzymał ani ciosów przyjętych w pierwszej rundzie, ani tempa, które sam narzucił, chcąc zakończyć walkę z Fonfarą przed czasem. Tommy zagrał na całość - i przegrał.

Tyle na temat rzekomego spisku - bo takie teorie też już krążą - mającego na celu oszukanie Karpency'ego i sprezentowanie Fonfarze pasa IBO przy zielonym stoliku. - Nie ma szans, żeby bo takim szaleńczym ataku Karpency miał jeszcze siły stać na ringu, nie mówiąc już o  bronieniu się nawet przed jednorękim Fonfarą - mówi Sam Colonna, trener Polaka. - Tommy już nie chciał wyjść na siódme starcie, ale jego stojący w narożniku ojciec, kazał mu jeszcze raz spróbować. Karpency wybrał łatwiejszą drogę, bo gdyby chciał dalej walczyć, to 30 sekund później byłoby KO, bo on nie mógł ustać na nogach ze zmęczenia. Nie wiem, jak mogę na zimno oceniać dyspozycję mojego pięściarza po tym, jak po pierwszej rundzie, którą mógł wygrać przez ciężkie KO, Andrzej siada w narożniku i mówi: "Sam, rozpier... rękę. Chyba poszła kość".

Spisał: Przemek Garczarczyk {jcomments on}