Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Fonfara JohnsonOd czasów pojedynków ringowych  Andrzeja Gołoty i Tomasza  Adamka nie było w Stanach Zjednocznych ważniejszej - i trudniejszej - walki niż  w piątkową noc w gorącym Chicago Andrzeja Fonfary (21-2, 12 KO) z dwukrotnym mistrzem świata, ciągle potwornie groźnym dla mistrzów Glenem Johnsonem (51-16, 35 KO).

- Lubię Andrzeja Fonfarę, szkoda, że przedłużyły się moje zdjęcia reklamowe i wracam kilka dni później do Stanów, bo bardzo chciałem być na  walce w Chicago, dopingować Andrzeja. Olbrzymi respekt dla chłopaka, który idzie na całość bo Johnson to ciągle elita wagi półciężkiej, bardzo wymagający pięściarz. Tak trzymać, Andrzej - mówi Tomek Adamek, były mistrz świata w wadze półciężkiej, który o Johnsonie wie sporo, by były przecież poważne przymiarki by doszło do walki "Górala" z Jamajczykiem.  Ale to tylko cześć sportowa tego pojedynku. Jedną walką, wygraną z Johnsonem, "Polski Książę" może wskoczyć do piątki najlepszych pięściarzy świata wagi półciężkiej, przeskakując z wypłat pięciocyfrowych na sześciocyfrowe w ciągu kilkudziesięciu minut.  Chciałbym, żeby tak się stało i jeśli Fonfara wygra, będę z przyjemnością patrzył jak nikną pogardliwe uśmieszki z twarzy jego promotorów.

Ekipa Johnsona zachowuje się w Chicago tak,  jakby ich zawodnik przyjechał na piknik. Zaczynając od zagrywki z niższej ligi pięściarskiej podczas medialnego treningu kiedy ignorując wszystkie wcześniejsze ustalenia przeprowadzić trening Glena kilka metrów obok pracującego w ringu z Andrzejem Samem Colonną, poprzez traktowanie Teamu Fonfara jak grupy prowincjuszy, którzy powinni tylko potakiwać i się uczyć. Jasna sprawa, że musiało zabraknąć w Chicago Lou DiBelli, menedżera Johnsona, bo on promuje walkę innego ze swoich pięściarzy Maravilli Martineza  z Chavezem, ale mam serdeczną nadzieję, że "Polski Książę" zetrze te uśmieszki z twarzy reszty ekipy "Road Warriora". Znam ludzi z otoczenia Johnsona od wielu lat i wiem, że wbrew wszystkim oficjalnym przemowom dla prasy o szacunku dla Fonfary, tak naprawdę go nie mają. Dominic Pesoli, promotor Andrzeja Fonfary powiedział ostatnio, że to on zaproponował walkę prawnikowi Johnsona, ale to chyba nowa wersja wydarzeń, bo do tej pory wszyscy -  łącznie z trenerem Andrzeja Samem Colonną - mówili mi propozycja wyszła od ekipy Glena i tak pewnie było w rzeczywistości. Dlaczego to chyba jasne - polska publiczność, Chicago i łatwy - w ich przekonaniu - rywal na którym Johnson może się pokazać, bo "Friday Night Fights" na ESPN2 to najpopularniejszy ogólnodostępny program bokserski w Stanach. Ma być szybko, łatwo i przyjemnie.

Andrzej nie jest w tym spotkaniu faworytem, ale decyzja podjęcia olbrzymiego ryzyka była łatwa bo tak wielkie jak ryzyko, jest szansa pokazania się światu, więc na pewno jest warto. Jedną walką, wygraną z Johnsonem, "Polski Książę" może wskoczyć do piątki najlepszych pięściarzy świata wagi półciężkiej, przeskakując z wypłat pięciocyfrowych na sześciocyfrowe w ciągu jednej walki.  Chciałbym, żeby tak się stało i jeśli Fonfara wygra, będę z przyjemnością patrzył jak nikną uśmieszki z twarzy jego promotorów.