Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Fightklub

Niektórzy pięściarze już od momentu pierwszego wyjścia na zawodowy ring skazywani są przez ekspertów na wielki sukces. Tak było z reprezentantem wagi średniej, 26-letnim dzisiaj Fernando Guerrero. Guerrero urodził się na Dominikanie, jednak już za młodu decyzją rodziców przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych i dorastał w Salisbury w Maryland. Młody imigrant widział jak jego rodzice ciężką pracą starają się polepszyć swój los i uszczknąć trochę z legendarnego „amerykańskiego snu”. Ta determinacja i upór odcisnęły swoje piętno na Guerrero, który odkąd zaczął trenować boks, porzucił wszelkie kompromisy. Bezwzględnie podporządkował się treningom, wierzył, że ma szanse na wielki sportowy sukces, który zmaterializuje się właśnie dzięki ciężkiej pracy i wyrzeczeniom. Guerrero nie chciał być po prostu dobry, musiał być najlepszy. Sama przygoda z boksem zaczęła się u Guerrero zwyczajnie, poszedł w ślady swoich starszych braci Alexa i Carmello, którzy trenowali w Main Street Gym. Pierwszy raz do gymu zawitał w wieku 14 lat. Niedługo potem wygrywał już poważne turnieje, między innymi młodzieżowe Golden Gloves, w finale olimpiady juniorów pokonał bardzo wysoko notowanego ówcześnie w amatorce Shawna Portera. W 2006 roku wywalczył srebro w krajowym turnieju Golden Gloves, rok później był już bezkonkurencyjny zdobywając złoto. W jego rodzinnym Salisbury szybko zrobiło się o nim głośno wśród zwykłych zjadaczy chleba, z czasem zaczęli się nim interesować też krajowi fachowcy, eksperci i promotorzy.

Na zawodowych ringach Guerrero zadebiutował w grudniu 2007 roku. Guerrero szybko dostawał wymagających rywali, w 2010 roku pokonał na punkty Gabriela Rosado, który będzie teraz walczył o mistrzowski tytuł WBA z Giennadijem Gołowkinem. W tym samym roku zdobył tytuł WBO NABO, pokonując Ossie Durana. Następnie znokautował utalentowanego Jessiego Nicklowa, a pod koniec roku 20120 wygrał z Ishe Smithem, pogromcą Pawła Wolaka. Guerrero był efektowny i skuteczny, zyskiwał popularność i zdawało się, że jest na najlepszej drodze po wieszczone mu od dawna mistrzostwo świata.

Z wielkim szokiem i niedowierzaniem bokserski świat patrzył, kiedy w czerwcu 2011 roku niepokonany w 20 walkach Guerrero był stopowany przez zaledwie solidnego Grady’ego Brewera (27-12). Guerrero większość czwartego starcia walczył na wstecznym, inkasując kanonadę ciosów przeciwnika. Mimo, że czystego nokdaunu nie było, sędzia ringowy Jon Schorle zdecydował się przerwać pojedynek, po tym jak Guerrero zamroczony upadł na matę tracąc równowagę w zwarciu. Po pierwszej zawodowej porażce Guerrero powrócił na ring i zwyciężył 3 razy (dwukrotnie przed czasem). Inna sprawa, że rywale byli zdecydowanie mało wymagający. Teraz, w Humble Civic Center w Texasie, będzie zupełnie inaczej. Na drodze Guerrero do pełnego odbudowania się staje bardzo solidny i pewny siebie Juan Carlos Candelo.

Kolumbijczyk, mimo nieporywającego bilansu (32 wygrane, 12 porażek, 4 remisy), nie jest w żadnym wypadku bokserskim journeymanem. 38-letni Candelo to zaprawiony w boju stary lis, były pretendent do mistrzostwa świata w kategorii junior średniej w walce z wielkim Winkym Wrightem. Candelo ma na koncie pokaźną listę walk z byłymi lub przyszłymi mistrzami świata, jak chociażby: Verno Philipsem czy Kassimem Oumą. Pokonał między innymi pretendenta do mistrzostwa świata Angela Hernandeza i na pewno nie przyjedzie do Texasu podłożyć się młodemu wilczkowi.

 Czy Guerrero pokaże w tym pojedynku, że rzeczywiście się podniósł, wyjdzie na prostą i da do myślenia tym, którzy po nokaucie z Brewerem tak szybko go skreślili? Czy może doświadczony i posiadający mocne uderzenie Juan Carlos Candelo pokaże mu, że porażka z Brewerem nie była wypadkiem przy pracy?

Relacja ze świetnie zapowiadającego się pojedynku Fernando Guerrero – Juan Carlos Candelo w piątek 11 stycznia o 22:00 w Fightklubie