Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Pierwsza walka Evandera Holyfielda z Lennoxem Lewisem przywołuje wspomnienie mega oszustwa, które miało wtedy miejsce.

O tym co się wydarzyło w marcu 1999 roku przypomniał portal bokser.org. Ponieważ byłem wtedy w Madison Square Garden pozwalam sobie do tych chwil raz jeszcze wrócić. Do Nowego Jorku polecieliśmy z Polski w trójkę, ja byłem wysłannikiem „Rz”, a „Gazetę Wyborczą” reprezentowali Radek Leniarski i fotoreporter Kuba Atys.

Stawką w walce Holyfielda z Lewisem były trzy mistrzowskie pasy (WBC, WBA, IBF) oraz korona króla wagi ciężkiej. Atmosfera w MSG robiła wielkie wrażenie. Ponad 20 tysięcy widzów, ponad milionowe pay per view, rekordowy dochód z biletów. Szykowała się wspaniała bokserska wojna bez zdecydowanego faworyta.

Jimmy Lennon Jr przedstawiał najznamienitszych gości. Kiedy doszedł do Roberta de Niro owacje trwały długo, ale gdy padło nazwisko Keitha Richardsa z The Rolling Stones siedmiotysięczny tłum angielskich kibiców oszalał. Czułem, że siedzę na beczce prochu. Sama walka nie spełniła oczekiwań, ale przewaga Lewisa nie podlegała dyskusji. Tym bardziej więc szokujący był remisowy werdykt ogłoszony przez Lennona Jr.

"Moje ciosy trafiały go od pierwszego do ostatniego gongu. Zostałem oszukany. Nie mogę uwierzyć w punktację sędziów. Przegrałem może dwie rundy z dwunastu. Wygrałbym ten pojedynek nawet z opuszczonymi rękami. Jestem najlepszym pięściarzem wagi ciężkiej i cały świat o tym wie. Holyfield powinien mi oddać swoje pasy mistrzowskie, bo on wie, że przegrał. Mogę z nim walczyć ponownie w każdej chwili. Jutro albo za miesiąc. On chyba jednak nie będzie chciał już ze mną walczyć". To słowa wzburzonego Lennoxa Lewisa, które zanotowałem na konferencji prasowej po walce w Nowym Jorku.

A co wtedy, w Madison Square Garden powiedział Evander Holyfield? "Czuję się jak mistrz świata w wadze ciężkiej. Ludzie wokół ringu nie są sędziami. Czasem takie rzeczy się zdarzają. Ja walczyłem, inni sędziowali. Nie był to mój najlepszy występ. Muszę pochylić głowę przed klasą Lewisa. Tego wieczoru naprawdę błyszczał. Nigdy nie mówiłem, że jest słabym pięściarzem. Przed walką usłyszałem głos Boga, że znokautuję Lewisa w trzeciej rundzie. Tak się nie stało, ale dalej wierzę w naszego Pana. Czasem człowiek się myli, bo mu się wydaje, że słyszy jego głos. Jeśli Lewis chce walczyć jeszcze raz nie mam nic przeciwko temu. Za pół roku zobaczymy kto jest lepszy".

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>