Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

To ma być pokaz siły rosyjskich cruiserów. Zobaczymy, czy Denis Liebiediew poradzi sobie ze znacznie młodszym Muratem Gassijewem. 37-letni Liebiediew, mistrz organizacji WBA, IBF może być jednak spokojny. Nawet jeśli przegra, zachowa ten pierwszy pas. Decyzja mimo wszystko dziwna, wyobraźmy sobie, że czternaście lat młodszy Osetyniec go nokautuje, a ten dalej jest czempionem WBA.

Taki scenariusz nie jest wyssany z palca, choć osobiście stawiam ma doświadczenie i umiejętności Denisa. 23 letni Gassijew ma jednak argumenty, by pokonać starszego kolegę, chociażby ten lewy sierpowy, którym w maju pozbawił na kilka minut przytomności Jordana Shimmella. A w starciu z mańkutem taka broń może być w sobotę zabójcza.

Obejrzałem ostatnio sporo walk Osetyńca i nie dziwię się słowom jego trenera, Abela Sancheza, że nastał czas na zmiany i w sobotę Gassijew udowodni, że już dojrzał do tego, żeby być mistrzem. Murat, który od dwóch lat pracuje z Sanchezem ma świetne warunki fizyczne (192 cm), siłę i dynamikę, a kiedy trafi umie szybko wykończyć rywala. Czasami jednak jest zbyt niecierpliwy i wtedy popełnia błędy, które walczący z odwrotnej pozycji Liebiediew będzie mógł wykorzystać.

Sanchez w rozmowie z Przemkiem Garczarczykiem, który jest w Moskwie powiedział, że stawia na takich, którzy idą w ringu na wojnę. A Gassijew (23-0, 17 KO) faktycznie taki jest: każdego chce znokautować. Ma przy tym pojedynczy, potężny cios z obu rąk, umie uderzyć na korpus, szczególnie niebezpieczne są jego haki na wątrobę, potrafi też, jeśli zachodzi taka potrzeba wydłużyć akcję lewym prostym. A na treningowej sali może podglądać znakomitego Giennadija Gołowkina, króla wagi średniej, który przecież też pracuje z Sanchezem.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>