Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Po posiedzeniu AIBA w Manchesterze prezydent Wu Ching-kuo oznajmił, że wszyscy pięściarze zawodowi mogą ubiegać się o kwalifikację na igrzyska olimpijskie. Wątpliwe, byśmy którąś z gwiazd podziwiali już w sierpniu w Rio de Janeiro.

Prezydent Wu, któremu należą się słowa uznania za unowocześnienie boksu olimpijskiego (AIBA nie chce, by po staremu był on nazywany amatorskim), które objawiło się szczególnie powrotem do walk seniorów bez kasków, projektami WSB (liga światowa) i APB (formuła zawodowa) oraz walkami kobiet w igrzyskach (od 2012 roku), najwyraźniej pospieszył się z zapowiedzią startu gwiazd ringów zawodowych w Rio de Janeiro. Nie była to z jego strony jedynie gra pod publiczkę, jak oceniają niektórzy fachowcy, lecz dopuszczenie zawodowców do udziału w najbliższych igrzyskach wydaje się nielogiczne i bardzo mało realne.

W Rio de Janeiro w dziesięciu wagach wystąpi 250 pięściarzy (18-28 w zależności od kategorii plus 36 kobiet w trzech wagach). Liczba zawodników została zatwierdzona przez MKOl i nie zmieni się. Na marzec i kwiecień zaplanowano cztery kontynentalne turnieje kwalifikacyjne (europejski odbędzie się w kwietniu w Turcji), zaś na czerwiec (Azerbejdżan) tzw. World Olympic Qualifier. Pięściarze zrzeszeni w AIBA, rywalizujący na zasadach proponowanego przez światową federację boksu zawodowego (WSB i APB), o igrzyska powalczą w dniach 13-22 maja w Bułgarii.

- Według ostatnich ustaleń, jedynie w tym turnieju mogliby wziąć udział bokserzy z tradycyjnego boksu zawodowego, co musi jeszcze zatwierdzić Komitet Wykonawczy. Do tej pory nie było mowy o konkretnych nazwiskach. Miejsca w igrzyskach żaden pięściarz nie otrzyma za darmo - mówi Adam Kusior, przewodniczący komisji trenerskiej AIBA, uczestnik obrad w Manchesterze.

Z tego wynika, że jest zbyt późno, aby którąkolwiek ze sław światowych ringów podjęła się wyzwania. Zresztą, prawdopodobnie musiałaby na dobre zrezygnować z gwarantujących duże pieniądze walk na rzecz projektu APB lub WSB, które przechodzą fazę rozwoju i przynoszą nieporównywalnie niższe zarobki. Perspektywa chwały i sięgnięcia po medal olimpijski w porównaniu z finansami nie jest silną pokusą. Co więcej, mogłoby to być zadanie ponad siły.

- To jest mit, że potężni zawodowcy mieliby rozbijać biednych, niedoświadczonych pięściarzy boksu olimpijskiego. Zetknęliby się z zupełnie innym rodzajem walki. Sądzę wręcz, że wielu zawodowców obawiałoby się takiej konfrontacji w obawie przed ośmieszeniem się - twierdzi Jarosław Kołkowski, menedżer zespołu Rafako Hussars Poland, rywalizującego w WSB.

- Formuła turnieju w boksie olimpijskim wymaga długiego i specjalistycznego przygotowania. Jeśli zawodnik waży 82 kilogramy, to w ciągu ośmiu tygodni nie będzie miał problemu, aby zrzucić dziesięć kilogramów i przejść procedurę ważenia dzień przed walką w wadze średniej (limit 72,6 kg w boksie zawodowym – przyp. red.). Jednak jeżeli czeka go dwutygodniowy turniej, jak w igrzyskach, nie obędzie się bez osłabienia i kłopotów kondycyjnych - tłumaczy Kołkowski.

- Tradycyjny boks zawodowy to zupełnie inny sport. W olimpijskim walka trwa tylko trzy rundy. Obowiązują inne przepisy, inaczej walczy się od strony technicznej i taktycznej, bardziej liczy się szybkość. Jaka jest pewność, że dobry zawodowiec pokona dobrego amatora? Żadna - potwierdza Kusior.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>