Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


- Kończę jako zdrowy facet i każdego dnia będę dziękował Bogu za karierę - mówi "Przeglądowi Sportowemu" były mistrz świata dwóch kategorii wagowych Tomasz Adamek, który w sobotę przegrał przez nokaut z Jarrellem Millerem. "Góral" zapowiada, że nie wróci już na ring.

Rozmawialiśmy krótko kilkanaście godzin po przegranej walce z Jarrellem Millerem. Pytałem o dłuższy wywiad, ale wtedy podsumował pan to wszystko krótko: „O czym tu gadać? Dostałem w japę i tyle”. Tylko to nie takie proste, bo ta porażka pociąga za sobą inne konsekwencje, więc liczę na dłuższą rozmowę.
Tomasz Adamek: A tak serio, to co tu więcej mówić? Od dawna powtarzam, że każdy mój występ to „być albo nie być”. Teraz byłem zdrowy, przygotowany i dostałem „strzała”, po którym przegrałem walkę. A to znaczy, że do ringu nie będę już wchodził. Robiłem to, aby dać sobie szansę walki o najwyższe cele. Oczywiście, wciąż mogę wrócić i trochę zarobić, ale to nie ma sensu, bo chciałem czegoś więcej. Chciałem najlepszych rywali. Przed tym ostatnim pojedynkiem Mateusz Borek proponował mi łatwiejszych przeciwników, ale powiedziałem: „Nie. Chcę właśnie tej walki, bo ona daje szansę, aby później znowu bić się o pas czempiona”. Nie wyszło, skończyło się inaczej, więc trzeba odejść. Nie muszę jednak przed nikim się chować ani niczego wstydzić. Dwa razy byłem mistrzem świata, sporo osiągnąłem, mam za sobą lata w zawodowym ringu.

Od pierwszego gongu krótkiego starcia z Millerem wyglądał pan nie najlepiej.
Już to od kogoś słyszałem, ale co to zmienia? To tylko kolejny znak, że czas kończyć. To wszystko.

Nikt pana nie skusi na powrót?
Pokusa zawsze będzie, wielu wracało z pięściarskiej emerytury, ale jeszcze raz: co to wniesie do mojej kariery? Marzenia o pasie już za mną.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>