Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Kilka dni temu Tomasz Adamek rzucił hasło: "może jeszcze wrócę na ring". Temat szybko został podchwycony i od razu rozgorzała dyskusja, w której najczęściej przewijało się pytanie: czy Góral powinien ponownie pchać się między liny?

Tomek Adamek zakończenie kariery deklarował już parę razy. Po raz pierwszy publicznie o przejściu na emeryturę zaczął wspominać po porażce z Wiaczesławem Głazkowem. Szybko jednak o tym zapomniał i wrócił. Później to samo deklarował po walce z Arturem Szpilką. W tym przypadku też zmienił zdanie i wrócił. W pierwotnym założeniu tylko na pożegnalny pojedynek z Przemkiem Saletą. Pożegnalny był on tylko z nazwy, bo już w trakcie przygotowań do tej walki Góral mówił, że to wcale nie musi być jego ostatni pojedynek. I nie był. Wygrał z Saletą i nie miał ochoty chować rękawic do szafy.Kolejną walkę stoczył z Erikiem Moliną w Krakowie. Przegrał i znów wygłosił mowę, a jakże, o przejściu na emeryturę. Minęło jednak kilka miesięcy i ponownie dyskutujemy o jego powrocie na ring. Choć na razie to jeszcze nic pewnego. Ot, była to tylko nic nieznacząca deklaracja, ale powroty na ring zaczynają się właśnie od tego typu wypowiedzi. Dlatego warto rozważyć za i przeciw ewentualnego powrotu Górala na ring.

Dlaczego Tomek Adamek powinien wrócić?
- Bo głupio jest kończyć karierę po porażce przez KO przed własną publicznością. Zresztą Tomek wspominając o powrocie, mówił, że chciałby się fajnie pożegnać z kibicami. Walka z Moliną nie była fajnym pożegnaniem.
- Bo wciąż ma nazwisko, które powinno sprzedać pakiety PPV i zapełnić trybuny. Dzisiaj nadchodzi czas Michała Cieślaka, Maćka Sulęckiego czy Patryka Szymańskiego, ale to Góral jest wciąż właścicielem nazwiska, które działa na kibiców jak magnes.
- Bo, mimo że przegrał trzy z czterech ostatnich walk, to nie jest jeszcze bokserskim wrakiem. Przecież z Moliną prowadził na punkty u wszystkich sędziów i prezentował się całkiem, całkiem. Niestety, pod koniec pojedynku dał się trafić, światło mu na chwilę zgasło i było po zabawie. Niech próbuje dalej, rywale z 2-3 ligi są jeszcze w jego zasięgu.
- Bo lepiej, żeby wrócił na ring niż ma wracać do polityki. Tomek jakiś czas temu chciał wejść na polityczne salony, ale efekt był opłakany. Gdy będzie miał głowę zaprzątniętą boksem, nie będzie myślał o głupotach [czytaj: polityce].
- Bo wracając po raz kolejny na ring, zarobi parę groszy. A dutków na koncie nigdy za wiele.
- Bo nie ma jeszcze wnuków, więc nie musi zmieniać im pieluch i opowiadać bajek.
- Bo jak zechce wrócić, to Mateusz Borek pewnie znów zorganizuje mu obóz z prawdziwego zdarzenia. Choć tego akurat nie możemy być na sto procent pewni. „Muszę się zastanowić, czy chce mi się znów to robić, organizować Tomkowi obóz” – powiedział M. Borek w rozmowie z boxing.pl. Przyjmijmy jednak, że dziennikarz Polsatu Sport wejdzie w to jeszcze raz.
- Bo skoro wraca Albert Sosnowski to i on może. Poza tym w polskiej wadze ciężkiej nie dzieje się zbyt wiele.
- Bo żona nie chce, żeby po raz kolejny zakładał rękawice. Czasami jednak warto się zbuntować i zrobić po swojemu. Głupio jest przecież być pod pantoflem.
- Bo gdy z głośników leci "Pamiętaj" Funky Polaka w trakcie wyjścia Górala na ring, to w powietrzu unosi się wyjątkowy klimat. Fajnie byłoby usłyszeć to jeszcze raz. Choćby ten ostatni raz.

Niby tych dziesięć powodów powinno wystarczyć, żeby przekonać nieprzekonanych, że powrót Adamka między liny to wcale nie jest aż tak głupi pomysł, ale… spokojnie. Teraz czas na argumenty na "nie".

Dlaczego Adamek nie powinien wracać?
- Bo jak wygra następną walkę, to jeszcze uwierzy, że jest w stanie zawojować wagę ciężką. A to przecież jest już nierealne. Panowie Joshua, Ortiz, Fury i jeszcze paru innych połykają go w całości.
- Bo szkoda zdrowia. Tomek z walki na walkę przyjmuje coraz więcej, a nokaut z rąk Moliny pewnie zostawi jakiś ślad na jego zdrowiu. Nie ma sensu igrać z ogniem. Lepiej, jak radzi mu choćby Ziggy Rozalski, niech weźmie wędkę i idzie na ryby. Albo niech usiądzie wygodnie w fotelu z piwem i powspomina, jak to kiedyś lał Brigssa, Cunninghama czy Arreolę. To jest zdecydowanie bezpieczniejsza opcja.
- Bo jeszcze uzależni się od powrotów na ring i będzie tak wracał do 2030 roku i w końcu podzieli los Roya Jonesa Juniora, który za chwilę będzie walczył o Puchar Wójta [możesz wpisać dowolną gminę].
- Bo żona jest przeciwna jego powrotowi, a żony… lepiej jednak słuchać. Tym bardziej, gdy ma się już gorszy refleks.
- Bo stracił już swoje główne atuty, czyli nogi i szybkość. Okej, z tą szybkością ostatnio wcale nie było najgorzej (szału też nie było), ale nogi już nie pracują jak kiedyś. I tego już nie zmieni.
- Bo jeszcze zostanie kolekcjonerem porażek. Przegrał przecież trzy z czterech ostatnich walk. W polskim boksie jest postacią pomnikową, ale przecież każdy pomnik można zburzyć. Tego akurat byłoby szkoda.
- Bo powroty pięściarzy z emerytury zwykle kończą się fiaskiem.

To byłoby na tyle. Fajną rzecz powiedział kiedyś Przemek Saleta, notabene było to po walce z Tomkiem Adamkiem: "Niech nikt mi nie mówi jak mam żyć, ponieważ nikt za mnie nie umrze." Decyzja o powrocie należy tylko do Górala, ale za nim ją podejmie, niech położy sobie na szali nasze argumenty za i przeciw. Wtedy łatwiej będzie mu dokonać właściwego wyboru.

O boksie czytaj także na pogongu.wordpress.com >>