Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Eric Molina (24-3, 18 KO) jest w połowie Meksykaninem. Z boksu by nie wyżył, więc wychowuje trudną młodzież. Opiekuje się też upośledzonymi dziećmi. Wierzy, że pobije Tomasza Adamka (50-4, 30 KO), a potem zostanie mistrzem.

Czy ekscytuje pana perspektywa przylotu do Polski i stoczenia walki z Tomaszem Adamkiem?
Eric Molina: Pewnie, że tak. Już walcząc z Deontayem Wilderem czułem się tak, jakbym bił się w obcym kraju. Pojechałem na jego podwórko, do Alabamy, gdzie 99 procent widowni stało za nim. Bardzo szanuję polskich kibiców, bo są znani ze swojej pasji do boksu. Chcę zdobywać fanów na całym świecie. Polakom też zamierzam sprezentować znakomite widowisko!

Był pan kiedyś w Europie?
Nie. Nigdy nie walczyłem też poza USA. Szczerze? Trochę boję się latać. Jednak dam sobie z tym radę. Będę trenował ze wszystkich sił i przygotuję się na 110 procent. Wielu ludzi nie wie, że zawsze byłem bokserem, który po porażce wracał silniejszy. To jedna z moich największych zdolności. Przybędę do Polski, aby znowu się o tym przekonać.

Adamek ma 39 lat. Być może będzie dobrze przygotowany szybkościowo, lecz jego ciosy nie będą miały wielkiej siły rażenia. Czy to sprawia, że czuje się pan komfortowo?
Darzę Tomka dużym szacunkiem. Sam walczyłem w wadze cruiser i podziwiałem jego zwycięstwa, gdy był mistrzem świata. Adamek walczy całym sercem. A ja jestem dokładnie taki sam. 39 lat to nie jest wcale tak dużo jak na wagę ciężką. Nie zwracam uwagi na ostatnie walki Adamka. Widzę tylko faceta, który chce mnie pobić, by znowu bić się o mistrzostwo świata. Ja mam taki sam zamiar. Dlatego to będzie ekscytujące starcie, jedno z najlepszych w wadze ciężkiej w 2016 roku. My się nie poddajemy. Jeśli upadnę, podniosę się. Adamek tak samo. Mogę wam to zagwarantować.

Dlaczego założył pan rękawice bokserskie?
Miałem 23 lata. A więc od tamtej pory minęło jakieś dziesięć lat. Nigdy nie walczyłem na ulicy, nie jestem takim człowiekiem. Boks sam mnie znalazł i zawładnął moim życiem. Kocham szanse, które mi daje, kocham rywalizację. Uwielbiam momenty, w których zbiera się moja rodzina i kibice, którzy mnie dopingują. Moje zwycięstwa dają nadzieję ludziom, którzy mnie otaczają.

Pełna rozmowa z Erikiem Moliną w "Przeglądzie Sportowym" >>