Adamek Walker- Spokojnie jest, jak zwykle zresztą. Obiad zjem trochę wcześniej niż zazwyczaj, czyli pewnie koło trzynastej i czas do roboty. Wsiadam w auto i jadę do pracy  śmieje się Tomasz Adamek (46-2, 28 KO) przed walką z Travisem Walkerem (39-7-1, 31 KO), do której dojdzie dzisiaj.

Adamek jest wyluzowany. Tym razem wyjątkowo pod halą Prudential Center w Newark zaparkuje swoje auto około piętnastej, a nie jak do tej pory, wieczorem. Wszystko dlatego, że z Walkerem ma się zmierzyć około siedemnastej nowojorskiego czasu, a nie jak zwykle, późnym wieczorem. Chodziło o to, żeby pokazać pojedynek w Polsce w jak najlepszym czasie antenowym. Jest to o tyle istotne, że starcie z Walkerem będzie transmitowane w naszym kraju w modnym ostatnio w Polsce systemie pay-per-view (na platformie n i w kilku sieciach kablowych). Cena - 40 złotych - nie jest szczególnie atrakcyjna, ale Adamek liczy na swoich fanów. Liczy też na tych, którzy niejednokrotnie zapełniali widownię. W sobotę pewnie tłumów nie będzie. Nie zmienia się za to jedno - cel. Adamek musi wygrać z Walkerem, najlepiej w przekonującym stylu.

Umiejętności, doświadczenie, technika i szybkość - te atuty "Górala" mają dać mu triumf w 49. zawodowej walce. I zarazem dziesiątej w kategorii ciężkiej. Tylko zwycięstwo przybliży Polaka do kolejnego pojedynku o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Adamek nie ukrywa, że chce jeszcze raz skrzyżować rękawice z jednym z braci Kliczków. Pierwsza próba, ubiegłoroczna walka z Witalijem, skończyła się dla niego bolesną porażką. W dziesiątej rundzie sędzia ringowy uznał, że Polak ma dość bicia przez Ukraińca.

W drugiej próbie ma być inaczej, Tomek mocno w to wierzy. Dał sobie czas i twierdzi, że w przyszłym roku dojdzie do pozycji obowiązkowego pretendenta dla Władymira. Wtedy spróbuje znowu sięgnąć po pas w trzeciej kategorii wagowej (wcześniej był mistrzem wagi półciężkiej i junior ciężkiej), a później odejdzie z boksu. W grudniu skończy 36 lat, więc czasu na potyczki w ringu nie zostało mu wiele.

Najpierw jednak musi pokonać Walkera. Amerykanin nie ma imponującego bilansu, ale znajduje się dość wysoko w rankingach prestiżowych federacji. Nie ukrywa, że walka z Adamkiem ma być dla niego trampoliną do, a jakże, walki z jednym z Kliczków. Twierdzi, że z Polakiem może wygrać tylko przed czasem. Tylko raz walczył przez dwanaście rund (przegrał na punkty z Kubratem Pulevem) i trzykrotnie po dziesięć rund. Potrafi jednak silnie uderzyć i w tym upatruje swojej szansy. Kiedy ogłoszono, że to właśnie z nim spotka się nasz bokser, pojawiło się sporo krytyki. - Nie wiem kto dobiera przeciwników Adamkowi, ale to jest zbyt łatwy rywal dla kogoś, kto chce znów boksować o mistrzostwo świata - ocenił Artur Szpilka. On sparował z Walkerem podczas przygotowań do starcia z Jameelem McClinem. Nie ukrywa jednak, że marzy o spotkaniu z.... Adamkiem.

Walker może jednak okazać się niezbyt łatwym rywalem dla Adamka. Jest wyższy, silniejszy, taki "naturalny ciężki". - Tomek musi być uważny i cały czas trzymać się naszego planu - twierdzi trener Polaka Roger Bloodworth.

Adamek jest faworytem, ale po walce długo nie odpocznie, bo już 22 grudnia znowu ma wejść na ring. Wtedy przyjdzie mu się spotkać z rywalem z wyższej półki. Wszystko po to, żeby znowu "dopchać się" do Kliczki. Albo do... Mariusza Wacha, który z Władymirem spotka się 10 listopada. - Nie ma o czym gadać. Najpierw to ja muszę wykonać swoją robotę w sobotę, a później pomyślimy - ucina spekulacje Adamek.