Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

We wtorkowym magazynie „Puncher” Tomasz Adamek (49-3, 29 KO) zaatakował Andrzeja Wasilewskiego, twierdząc, że ten nie jest szczery i próbuje uniknąć skonfrontowania byłego mistrza świata dwóch kategorii wagowych z Arturem Szpilką (16-1, 12 KO). Jeden z właścicieli grupy Sferis KnockOut Promotions jest zdecydowanie innego zdania odnośnie planowanej na 8 listopada konfrontacji pięściarzy.

- Po pierwsze, chcę podkreślić, że jesteśmy zdecydowani na tę walkę. Po drugie, według mnie to raczej niektórzy członkowie obozu Tomka nie chcą tego starcia. Wiadomo powszechnie, że doszło do porozumienia finansowego, aż tu nagle 22 lipca adwokat Main Event wysłał mail do telewizji Polsat, gdzie wyraził zdziwienie, że walka jest ogłoszona oficjalnie, ponieważ on jest jedyną osobą, która od lat zatwierdza wszelkie umowy Adamka. Podkreślił, że jest bardzo zdziwiony i,że czeka na propozycje - twierdzi Wasilewski.

- Jeśli członkowie obozu Tomka zmieniają zdanie, to znaczy, że im nie zależy. Nie jest to dla mnie dziwne, że Main Event wolałoby widzieć Tomka na galach w Ameryce. Słyszałem nieoficjalnie, że ma już propozycję walki pod koniec października z Amirem Mansourem, tylko że ta gaża miałaby być sześciokrotnie mniejsza, niż przy walce w Polsce. Myślę, że Tomkowi na walce z rodakiem zależy, ale członkowie jego teamu mają chyba trochę inne zdanie – dodaje promotor Szpilki.

- Z nami od początku rozmawiał Ziggy Rozalski, który deklarował, że ma wszystkie pełnomocnictwa do tych rozmów. Umówiliśmy się na jakąś kwotę. Była to suma twarda, nienegocjowalna i nie zakładająca, że teraz będziemy mówili jeszcze o podatku źródłowym, biletach lotniczych i 40 tysiącach na przygotowania. Była tylko o mowa o jednej, bardzo wysokiej kwocie. My to zaakceptowaliśmy i faktycznie teraz pojawił się Pat English z szeregiem pytań, ale my jesteśmy po słowie z Ziggym i do tej pory nikt tego nie podważał. Niczego nie będziemy zmieniać, bo dla nas negocjacje są zamknięte. Teraz ekipa Tomka musi się dogadać i wrócić do nas z akceptacją tego, co już raz zostało potwierdzone - komentuje z kolei dyrektor ds. sportu telewizji Polsat Marian Kmita.