- Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że będę zawodowym bokserem, to nie uwierzyłbym, ale stało się tak i zrobię wszystko, żeby osiągnąć tyle ile się da - mówi boksujący w wadze ciężkiej Siergiej Werwejko (5-0, 3 KO), który 17 marca w Żyrardowie zmierzy się z ostatnim rywalem Mariusza Wacha Brazylijczykiem Marcelo Luizem Nascimento (22-14, 19 KO). Zapraszamy do lektury rozmowy z mieszkającym w Polsce Ukraińcem, który kilka lat temu dzielił ring m.in. z czempionem WBO dywizji junior ciężkiej Oleksandrem Usykiem. 

Siergiej, jak rozpoczęła się twoja przygoda z boksem? Mając blisko dwa metry mógłbyś uprawiać tez inne sporty... 
U mnie w rodzinie wszyscy trenowali boks, trenował ojciec, wujek był mistrzem ZSRR, trenował też mój brat, którego zabili. Startowałem w różnych turniejach, mistrzostwach Ukrainy, ale zawsze brakowało trochę szczęścia, żeby wypłynąć na szersze wody.

Miałeś okazję poznać się z rodakami, którzy teraz rządzą na ringach zawodowych?
Tak, podczas obozów np. przed mistrzostwami Ukrainy trenowaliśmy razem, byli tacy zawodnicy jak Łomaczenko, Usyk, Strecki, który teraz też walczy w Polsce.

Którego cenisz sobie najwyżej?
Zdecydowanie Łomaczenko, ale Usyk też sobie dobrze radzi, ma świetną pracę nóg, robiłem z nim "zadaniówki" i wiem, jak ciężko się z nim boksuje.

Byłeś zaskoczony wrześniową wygraną Usyka z Krzysztofem Głowackim?
Nie, szczerze mówiąc, to spodziewałem się takiego wyniku. Ja miałem w pamięci jak Oleksandr boksował dawno temu, a wiedziałem i widziałem, że teraz jest jeszcze lepszy. Ja do dziś pamiętam jego szybkość z treningów.

Jak znalazłeś się potem w Polsce?
Rzuciłem boks po przegranej na mistrzostwach Ukrainy, chciałem coś zmienić w swoim życiu, zarobić jakieś pieniądze, zobaczyć świat i po prostu przyjechałem do Polski do pracy. Muszę przyznać, że lekko na początku nie było. Po dwóch miesiącach pracy w cegielni rano dosłownie nie mogłem zacisnąć dłoni. Zmieniłem w końcu pracę, zacząłem pracować na budowie i tam poznałem kolegę, który poznał mnie z trenerem Darkiem Mrozem. Zrobiłem z nim jedną tarczę, poruszałem się trochę i później dostałem telefon, czy nie chciałbym wystąpić na turnieju "Walka Gigantów" w Kielcach. Nie trenowałem co prawda rok, ale doszedłem tam do finału.

Potem wszystko nabrało tempa?
Tak, zacząłem regularne treningi. Chodziłem na 7. do pracy, potem na trening i z treningu wracałem do pracy. Miałem nadzieję, że przyniesie to jakieś rezultaty.

A jak trafiłeś do drużyny Hussars Poland do ligi WBS?
Na tym turnieju w Kielcach przegrałem po równej walce z Brzeskim i chciałem mu się zrewanżować później na turnieju Stamma. On niestety się wycofał, a ja wygrałem cały turniej. Po tym turnieju zaproszono mnie do WSB.

Potem był już boks zawodowy…
Przyznam się, że gdyby ktoś mi dwa lata temu powiedział, że będę zawodowym bokserem, to nie uwierzyłbym, ale stało się tak i zrobię wszystko, żeby osiągnąć tyle ile się da.

17 marca czeka cię walka z Marcelo Luizem Nascimento. Jak przebiegły przygotowania?
Dobrze. Mam za sobą obóz w Zakopanem, byłem na sparingach u Mariusza Wacha, potem sparowałem też z Michałem Cieślakiem, Krzysztofem Koselą i Jankiem Błachowiczem. Sparingi poszły dobrze, czuję się dobrze, teraz łapię szybkość i świeżość.

Co wiesz o rywalu, oglądałeś jego walkę z Mariuszem Wachem?
Tak, niewygodny, doświadczony zawodnik, boksował z dobrymi pięściarzami. Spodziewam się trudnej walki, ale jestem dobrej myśli, bo jestem dobrze przygotowany. Liczę, że będę od niego szybszy, mamy odpowiednią taktykę na tę walkę. Mariuszowi w walce z Nascimento zabrakło trochę aktywności i dlatego ten pojedynek tak wyglądał.

W polskiej wadze ciężkiej sporo się ostatnio dzieje. Masz kogoś na oku z Polaków?
Na razie myślę tylko o Nascimento, muszę najpierw wygrać tę walkę. Brazylijczyk udowodnił w pojedynku z Mariuszem Wachem, że jest trudnym rywalem.

Kup bilet na galę w Żyrardowie, ceny już od 25 PLN >>