Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


- Pokażę gdzie jest miejsce Piotra Gudela w boksie zawodowym. Jeszcze mnóstwo nauki przed nim - mówi doświadczony Krzysztof Rogowski (9-11), który już w sobotę spotka się z białostoczaninem na gali Wojak Boxing Night w Toruniu.

34-letni Krzysztof Rogowski (Wschodzący Białystok Boxing Team) przez trzy lata stoczył 20 walk profesjonalnych, w tym połowę za granicą. Piotr Gudel (Konspol Babilon Promotion) niebawem skończy 25 lat, zaś pojedynków zawodowych ma tylko trzy (2-1) - podczas listopadowej gali Polsat Boxing Night w Krakowie zrewanżował się Rafałowi Kaczorowi za porażkę w debiucie.

- Widziałem ich rewanżową walkę i uważam, że z pewnością to ja mam więcej do stracenia w Toruniu, niż Piotr Gudel. To jeszcze młody zawodnik, niżej ode mnie w rankingu, który zupełnie niepotrzebnie w wywiadach deklaruje, że pokona mnie przed czasem. Sporo musi się jeszcze uczyć, aby wygrywać z takimi rutyniarzami jak Krzysztof Rogowski. Pokażę gdzie jest jego miejsce w naszym krajowym pięściarstwie - powiedział pięściarz z Poznania, któremu sekundować będzie trener Dariusz Snarski.

Kilka miesięcy temu "Roguś" sprawił sensację pokonując w Manchesterze mającego rekord 8-0 Liama Hanrahama. Miał problemy komunikacyjne, z opóźnieniem dotarł do Anglii, a już w 1. rundzie był liczony, zaś w następnej pękł mu łuk brwiowy. Ale ambitny zawodnik dopiął swego i w 3. rundzie powalił faworyzowanego oponenta.

- Piotr Gudel nie zdaje sobie sprawy, jak trudne walki toczyłem na Wyspach Brytyjskich i w Kanadzie. Oczywiście, że jechałem tam zarabiać, ale nigdy nie wchodziłem na ring tylko po to, by za chwilę z niego zejść przy gwizdach rozczarowanych kibiców. Zły jestem na siebie tylko za ostatni występ w Czechach ze Słowakiem Martinem Parlagim. Wyszło tak, że on boksował z dwukilogramową nadwagą w kategorii piórkowej, ale nie sądziłem, że to będzie jego aż tak ogromny atut. Tymczasem po niezłym początku, złapał mnie przy linach i potężnie uderzył lewym hakiem na wątrobę. Przez prawie 20 lat kariery przyjąłem sporo ciosów na dół, ale nie pamiętam tak mocnego i dokładnego jak ten - mówił Rogowski.

Podopieczny trenera-menedżera Krzysztofa Rogowskiego późno, ale został doceniony przez polskich promotorów. Stąd jego obecność na gali w Toruniu, gdzie Krzysztof "Główka" Głowacki powalczy z "Albańskim Tysonem" Nurim Seferim w półfinale eliminatora WBO w wadze junior ciężkiej.

- To dopiero moja druga walka z rodakiem, w 2013 roku przegrałem na punkty w Rzeszowie z młodziutkim Kamilem Łaszczykiem. To zdolny bokser, ale gdybym dziś stanął z nim oko w oko, to bym wygrał. Wiem, że jest w czołówce rankingu WBO, lecz na tytuły i wielkie walki jeszcze za wcześniej w jego przypadku. Nie ma mocnego ciosu. Musi ostro trenować by kiedyś wejść na światowe salony - ocenił Rogowski.

- Nie jestem nauczony minimalizmu. Nie po to codziennie po swojej pracy fizycznej (zajmuje się budową kominków - red) idę jeszcze na trening, aby dać się pobić młodemu rywalowi. Też mam swoje cele na ten rok, choć nie jest łatwo, gdy brakuje sponsorów. Na szczęście wspiera mnie Lech Piasny z firmy Lechma - dodał wielokrotny medalista Mistrzostw Polski amatorów.