Bardzo krótko trwał sen Pawła Głażewskiego o mistrzowskim pasie WBA wagi półciężkiej. Jurgen Brahmer nie miał litości i na gali w Oldenburgu zastopował białostoczanina w zaledwie 43 sekundy. "Głaz" poprawił tym samym niechlubny rekord Polski należący do wczoraj do Andrzeja Gołoty, który w 2005 roku wytrzymał z mistrzem WBO Lamonem Brewsterem 52 sekundy.

W historii boksu było jednak kilku pięściarzy, którzy w walce o stawkę wygrywali szybciej niż Braehmer z Głażewskim. Rekordzistą jest Daniel Jimenez. Portorykańczyk w 1994 roku w pojedynku o pas WBO kategorii super koguciej rozprawił się z Haraldem Greierem w 17 sekund, bijąc osiągnięcie słynnego Geralda McClellana, który rok wcześniej potrzebował 3 sekund więcej na obronę tytułu WBC wagi średniej z Jayem Bellem. Szybko w walkach o pas nokautowali też Bernard Hopkins (24 sekundy) i Naseem Hamed (35 sekund).

Paweł Głażewski przeszedł 6 grudnia do historii boksu, choć z pewnością nie w taki sposób jak by sobie tego życzył, jednak trzeba uczciwie przyznać, że "chłodne" analizy nie skłaniały do optymistycznych prognoz przed mistrzowską próbą Polaka w Oldenburgu.

Czy Głażewski, który po raz pierwszy w karierze boksował na wyjeździe, przegrał najważniejsza walkę w życiu już w szatni? Być może. Być może przegrał ją po pierwszym zainkasowanym mocnym ciosie solidnie bijącego Braehmera. Nie ma jednak wątpliwości, że sportowo jest po prostu co najmniej jedną klasę gorszym pięściarzem od Niemca i można to było zauważyć w sobotni wieczór, nawet przez te 43 sekundy.

Paweł Głażewski nigdy nie unikał wyzwań, czego dowiódł chociażby w 2012 roku, przyjmując z 10-dniowym wyprzedzeniem walkę z legendarnym Royem Jonesem Jr. Promotor Tomasz Babiloński niemal od początku kariery prowadził "Głaza" odważnie - świadczą o tym między innymi starcie z Doudou Ngumbu, niedawnym rywalem Andrzeja Fonfary na gali Showtime, czy zakontraktowana "w ostatniej chwili" potyczka z aktualnym challengerem EBU Hadillahem Mohoumadim, jednak nawet najodważniejsze prowadzenie nie może zagwarantować wygranej z bardzo mocnym przeciwnikiem. W Oldenburgu "Głaz" boleśnie przekonał się, ile dzieli go dziś od światowej czołówki i wypada wierzyć, że ta lekcja nie podetnie mu skrzydeł, a tylko zmotywuje do jeszcze cięższej pracy. Spróbować było warto.