Jak przebiegają twoje przygotowania do walki, która odbędzie się 17 marca w Poznaniu?
Patryk Szymański: Bardzo dobrze. Współpraca w nowym trenerem Ismailem Salasem wygląda znakomicie. Czuję, że rozwijam się z każdym dniem. Wczoraj zgodnie z planem wróciłem na dwa tygodnie ostatnich sparingów do Polski.

Czyli sporo podróżujesz w trakcie tych przygotowań?
Tak, ale pracując z takim trenerem trzeba będzie się do tego przyzwyczaić. On ma wielu zawodników na najwższym światowym poziomie i sam bardzo często zmienia kontynenty, żeby wywiązywać się ze swoich obowiązków.

Wrócisz jeszcze do Londynu przed samą walką?
Nie, zostaję do walki w Poznaniu. Będę miał ściągniętych sparingpartnerów i będzie mi pomagał trener Wojciech Komasa. Oczywiście cały czas jestem w kontakcie z Salasem, wysyłam mu materiały z treningów i wideo ze sparingów. Trener koryguje mnie, poprawia błędy, dużo rozmawiamy o tym jak wszystko ma wyglądać, kiedy go nie ma przy mnie.

Jak się trenuje na jednej sali z takimi zawodnikami jak David Haye czy Jorge Linares?
Świetnie, ale muszę przyznać, że każdy z tych zawodników jest inny. Haye bardzo ciężko trenuje, to stuprocentowy profesjonalista. Z kolei Linares jest całkiem innym zawodnikiem, perfekcyjnie wykonuje zalecenia Salasa. Na pewno jest się od kogo uczyć.

Jakie zmiany zobaczymy w twoim boksie w związku z nowym trenerem?
Dużo zmian nie wprowadzamy do mojego boksu. Pracujemy nad detalami, ale myślę, że to właśnie one zrobią dużą różnicę. Diabeł tkwi w szczegółach i uważam, że będzie to miało duże przełożone na zmianę mojego sposobu boksowania.

Twoim przeciwnikiem będzie Robson Asis, co o nim wiemy?
Rywala wybrał mi trener spośród kilku propozycji przesłanych przez pana Andrzeja Wasilewskiego, mojego promotora. Na pewno zebrał doświadczenie w walkach z kilkoma niezłymi rywalami, m.in. Kenatem Islamem, ale ja głównie patrzę na siebie, zwłaszcza, że w tym pojedynku może zabraknąć Salasa w moim narożniku.

Dlaczego?
Joe Joyce walczy również 17 marca w Anglii i to prawdopodobnie u niego Salas pojawi się w narożniku.

Nie niepokoi ciebie, że ta sytuacja może się powtarzać i często będziesz przegrywał walkę o obecność w narożniku z innymi zawodnikami?
Na pewno niepokoi, ale wydaje mi się, że taka jest specyfika współpracy ze znanymi trenerami. Coś może o tym na pewno powiedzieć Andrzej Fonfara, do którego Virgil Hunter też dolatywał w ostatniej chwili na walkę o mistrzostwo świata. Pierwszeństwo mają tacy zawodnicy jak Haye, którzy płacą trenerowi wielkie pieniądze. Ale to nie są tylko moje dylematy. Trener Salas w ubiegłą sobotę rano wsiadł w samolot i polecał do USA na walkę Yodenisa Ugasa. Teraz podobnie będzie z walkę Rancesa Barthelemy'ego. Freddie Roach i inne duże nazwiska, po prostu tak funkcjonują.