Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Damian Grabowski"Popatrzcie na moją twarz i na jego. Od razu będziecie wiedzieli, czy wygrałem zasłużenie czy nie. To była walka MMA, a nie zapasy. Ja  biłem, walczyłem w parterze oraz kopałem i dlatego ją zdecydowanie wygrałem" - powiedział na konferencji prasowej zwycięski Damian Grabowski (13-0). "Polski Pitbul", rozstawiony w wadze ciężkiej w turnieju Bellatora z numerem jeden, pokonał w słynnym Chicago Theatre jednogłośnie - i według dziennikarzy zasłużenie  na punkty -  po twardej, trwającej pełne trzy rundy walce Amerykanina Scotta Barretta (10-2). "To była walka pełna presji i nerwów" - mówił  po wyczerpującym pojedynku w samym sercu Chicago Grabowski. Mistrza z Opola  półfinałowy pojedynek czeka już 16 września,  w odległym tylko o 100 kilometrów od najbardziej polskiego miasta w Stanach, Milwaukee.

- Najtrudniejszy rywal w karierze?
Damian Grabowski:
Scott był najtrudniejszy, nie ma co do tego wątpliwości. Był bardzo silny, cięższy ode mnie o ponad 15 kilogramów i doskonale czuł się walcząc w  parterze. Wiedziałem, że do tego będzie dążył, ale nie udało mi się całkowicie wyeliminować jego ataków. Była to moja pierwsza walka w pełnym wymiarze czasu. Było ciężko, zwłaszcza w ostatnich minutach trzeciej rundy, ale ten test był mi potrzebny.

- Wspomniałeś o presji psychicznej towarzyszącej temu pojedynkowi. Równie trudny rywal co Barrett?
DG:
Inny, ale też trudny. Kilkudziesięciu dziennikarzy, nieustanne wywiady, zainteresowanie moją osobą. Do tego w Polsce nie byłem przyzwyczajony, więc szok na pewno był. Do tego świadomość, że to turniej, przegrywający jedzie do domu, pierwszy występ w kolebce MMA - teraz wiem, czego się spodziewać i na pewno w drugiej, półfinałowej walce w Milwaukee będzie lepiej. Chcę najpierw wygrać turniej Bellatora, a później zostać mistrzem UFC.

- Podczas konferencji prasowej Barrett sugerował, że przez dwie rundy miał ciebie w parterze, więc je wygrał i nawet jeśli wygrałeś trzecią, i tak jemu należało się zwycięstwo.
DG:
Co z tego, że mnie miał mnie w parterze, skoro to ja tłukłem go po głowie, a nie on mnie? Nie dałem mu wykorzystywać tego, że był na górze. Nie wiem ile razy, na pewno kilkadziesiąt, trafiłem pięściami w tą naprawdę twardą głowę...

- ...a pod koniec pierwszej rundy potwornym kopnięciem z lewej nogi w prawe oko o mało nie skończyłeś walki. Prowadzący pojedynek sędzia dr Dave Smith, przy okazji jeden z lepszych sportowych chirurgów w Chicago (operował m.in. Andrzeja Gołotę) polecił lekarzowi by zbadał, czy Barrett w ogóle nadaje się do wyjścia na drugą rundę. Przez chwilę wyglądało, że wygrasz znowu przed czasem...
DG:
Ten cios bardzo mi wyszedł. Taki sam skończył walkę z Michałem Kitą, a Barrett jeszcze po nim  potrafił dobrze  walczyć. W trzeciej rundzie walczyłem jak widziałeś praktycznie cały czas w stójce, trafiałem go kilkunastoma ciosami, a na ziemi miał mnie w ostatnich trzydziestu sekundach. To jest jedna z rzeczy, których mi bardzo brakuje - treningi pięściarskie. Gdybym je miał, na pewno skończyłbym walkę w trzeciej rundzie przez nokaut. Potrzebuję też, patrząc na to, co dzieje się w amerykańskim MMA więcej siły, bo tutaj trzeba łączyć siłę z elastycznością.

- Musisz być z siebie zadowolony. Na turnieju - i na konferencji prasowej - podkreślano, że jesteś jednym z najbardziej obiecujących zawodników w Europie. Scott Barrett przed walką z tobą sugerował, że Europie, a na pewno Polsce, trochę do prawdziwego MMA brakuje...
DG:
Przeczytałem to i zebrała się we mnie złość, żeby mu pokazać, że się myli  i po jednogłośnej decyzji sędziów wyszło na to, że coś tam nad Wisłą potrafimy. Chciałem podziękować tym wszystkim, którzy mi bardzo pomogli w Chicago, zrobili ten ponad dwutygodniowy okres pobytu przyjemniejszym. Najważniejsze, że wygrałem. To pierwsze zwycięstwo, kiedy wszyscy oczekują, że wygrasz, że musisz, jest zawsze najtrudniejsze.

Rozmawiał w Chicago: Przemek Garczarczyk{jcomments on}