Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Andrzej Gmitruk, jeden z najbardziej zasłużonych szkoleniowców dla polskiego boksu zawodowego, przygotuje 28-letniego Mateusza Masternaka (36-4, 26 KO) do walki z Erikiem Fieldsem (24-3, 16 KO). „Master” podejmie 33-latka z Oklahomy 2 kwietnia w Krakowie, podczas gali Polsat Boxing Night.

Gmitruk, który stał w narożniku Tomasza Adamka w kilku wygranych walkach o mistrzostwo świata, prowadził Masternaka (jako promotor i trener) niemal od początku jego kariery na zawodowym ringu (debiut nastąpił w 2006 roku). Rozstali się jesienią 2013 roku, gdy wrocławianin reprezentował już niemiecką grupę promotorską Sauerland Event i przegrał swoją pierwszą walkę, z Grigorijem Drozdem.

- Byliśmy w kontakcie od dawna. Często rozmawialiśmy przez telefon po moich walkach. Pytałem, co zdaniem trenera Gmitruka powinienem poprawić, a co było dobre. Po przeanalizowaniu mojej kariery oraz wszystkich za i przeciw, doszedłem do wniosku, że najlepiej pracowało mi się właśnie z nim. Trener Gmitruk miał największy wpływ na mój rozwój sportowy i mentalny, on ukształtował mnie jako pięściarza, jemu najwięcej zawdzięczam. Postanowiłem zadzwonić i zapytać, co powiedziałby na temat wznowienia współpracy. Odpowiedział, że zgodzi się bardzo chętnie. Separacja zakończona! – cieszy się Masternak.

Być może już w przyszłym tygodniu „Master” przyjedzie do Warszawy, aby spotkać się z Gmitrukiem w sali treningowej. Przez dziesięć dni pracował nad formą w polskich górach, a teraz ćwiczy we Wrocławiu.

– Rzeczywiście, kiedyś były przymiarki do pojedynku z Fieldsem, ale nie pamiętam, dlaczego do niego nie doszło. To nadal jest niezły rywal, lecz nie brakuje mi chęci do treningu, więc jestem spokojny. Fields walczy w sposób siłowy. Jego atutami są właśnie siła i warunki fizyczne. W początkowej fazie walki będzie niebezpieczny – ocenia wrocławianin.

Ostatni pojedynek Amerykanin stoczył w kwietniu 2014 roku. Przegrał przed czasem z Yunierem Dorticosem. Rok wcześniej znokautował go Ilunga Makabu.

- Nie można się sugerować inną walką albo faktem, że Fields długo nie boksował. Kiedyś naoglądałem się walk Drozda. Uznałem, że facet nie jest na moim poziomie i zmiotę go z ringu. Okazało się, że Grigorij nie próżnował. Szykuję się zatem na najlepszą wersję Erica Fieldsa. On umie boksować, zostawia w ringu serce i zawsze chce zwyciężyć. Albo przewraca rywali, albo sam upada. Tacy rywale są bardzo niebezpieczni – zaznacza nasz zawodnik.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>