Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


- Zapowiadałem wojnę ringową i tak się też stało. Wiem, że na polskim bądź niemieckim ringu na pewno bym wygrał ten pojedynek i dziś wszyscy cieszylibyśmy się z pasa Mistrza Europy - napisał na Facebooku Mateusz Masternak (36-4, 26 KO), który wczoraj w pojedynku o tytuł mistrza Europy uległ niejednogłośnie na punkty Tony'emu Bellew (26-2-1, 16 KO).

- Podejmując to wyzwanie, mając już doświadczenie z wyjazdowych walk, wiedziałem, że nie mam co liczyć, na przychylność sędziów - stwierdził "Master". - Każdy luźno rzucony cios Bellew nagradzany był głośną owacja i tylko ja wiedziałem, że nie robią one na mnie żadnego wrażenia. Jedyny, który poczułem, to ten z 12-tej rundy. Na pewno jego rundy to pierwsza, trzecia i dwunasta, w pozostałych czułem przewagę. Bellew w ringu również zostawił serce. Jest to światowej klasy zawodnik z dużym doświadczeniem. Po walce przyszedł do mojej szatni i przeprosił za to, że po takim pojedynku musiałem zejść z ringu jako przegrany. Ja natomiast przed walką skupiłem się na tym, co pokażę w ringu, a nie na tym, jaki będzie werdykt.

- Ta walka tylko utwierdziła mnie w tym, że zasłużenie zaliczam się do światowej czołówki. Boks zawodowy rządzi się swoimi prawami i tak naprawdę w większości każdy mistrz jest głaskany i pielęgnowany na własnym podwórku. Jestem świadomy tego, że moja kariera, prowadzona w taki sposób uniemożliwia mi osiągnięcie sukcesu. Zapewne wiele osób moja porażka bardzo ucieszyła, a media i wielu ekspertów jak zawsze w bardzo jałowy sposób ją komentują. Ale prawdziwy kibic boksu wie, że to była najlepsza walka na tej gali i stojąca na najwyższym poziomie. Znajdą się tacy, co stwierdzą, że powinienem był go znokautować, ale przecież boks polega nie tylko na nokautach. Nie zamierzam zbaczać z drogi i dalej będę szedł twardo do przodu. Dziękuję za Wasze wsparcie, to dla Was pozostawiłem serce w ringu - podsumował Mateusz Masternak.