Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Szok, skandal, niedowierzanie - gdy ogłoszono werdykt po walce Mateusza Masternaka z Johnnym Mullerem w RPA tak właśnie pomyślałem - pisze w "Przeglądzie Sportowym" Kamil Wolnicki.

Polak walczył tak sobie, ale i tak był lepszy od rywala - który zresztą był liczony - o dwie klasy. W boksie było już wszystko. Sędziowie, których nie obchodzi walka, bo werdykt znają już wcześniej, też. Czasem równie dobrze można postawić przy ringu akwarium z rybkami. Te przynajmniej by nie udawały, że cokolwiek je obchodzą wydarzenia w ringu.

Kilkanaście godzin po wszystkim zastanawiam się nad czymś innym. Dokąd zmierza kariera Mateusza Masternaka i jaki plan na niego ma promująca go grupa Sauerland? Fajnie, że oburzyli się na Twitterze po walce w RPA (chociaż zdanie: "Sauerland protestujący przeciwko niesprawiedliwym werdyktom" brzmi jak kiepski żart), ale od dawna nie traktują Polaka poważnie.

Niemcy zawsze potrafili dbać o interes swoich pięściarzy. Tymczasem wysłali Polaka na drugi koniec świata i pozwolili, żeby przekręcono go w walce z niewiele znaczącym rywalem. Możliwe, że dojdzie do rewanżu, Mateusz pewnie go wygra, tylko co to zmieni? Masternak wyjeżdżał jako dość popularny w kraju zawodnik z perspektywami na walki o tytuły. Dzisiaj trudno nazywać go czołowym pięściarzem świata, często występuje na kiepskich galach jako przystawka, a jego promotor najwyraźniej nie ma żadnego pomysłu na karierę Polaka. Czas coś zmienić, bo niedługo będzie za późno.

O boksie przeczytasz również w "Przeglądzie Sportowym" >>