Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Za Mateuszem Masternakiem (32-2, 23 KO) najgorszy rok w karierze. Długo cieszył się opinią wielkiej nadziei polskiego boksu, a niejeden kibic widział w nim następcę Tomasza Adamka. Skojarzenie było proste, skoro jego talent także szlifował Andrzej Gmitruk. Drogi z zasłużonym trenerem rozeszły się jednak po przykrej porażce z Grigorijem Drozdem, a niepowodzeniem – przegrana z Yourim Kalengą – zakończyła się też praca z Piotrem Wilczewskim. Czy Masternak zapomni o złych chwilach dzięki Ulliemu Wegnerowi?

Pierwszą potyczkę z niemieckim szkoleniowcem w narożniku nasz zawodnik stoczy 27 września w Kilonii. Rywalem ma zostać Gruzin Szalwa Dżomardaszwili (37-8-2, 28 KO). Ryzyko porażki, jak zwykle w przypadku pięściarza zaczynającego wszystko od nowa, praktycznie nie istnieje.

Wspólnie z innym podopiecznym Wegnera, Arthurem Abrahamem (podczas tej samej gali będzie bronił tytułu mistrza świata WBO wagi superśredniej), 27-letni Masternak przebywa na zgrupowaniu w nadbałtyckim Zinnowitz. Tam poznaje tajniki pracy z trenerem, sparuje i... uczy się niemieckiego.

– Nie ukrywam, że na razie idzie mi to opornie. Problemu jednak nie ma. Wystarczy, że podczas sparingów Wegner wykona ruch ręką, a wszystko staje się jasne. O szczegóły mogę zaś dopytać trenera Georga Bramowskiego. Urodził się w Bytomiu (w 1959 roku – przyp. red.), mieszkał tam do dziesiątego roku życia i pamięta język polski. Nie zmienia to faktu, że po walce zapisuję się na kurs niemieckiego – deklaruje Masternak.

Wegner także przyszedł na świat na terenie dzisiejszej Polski, lecz w 1942 roku Szczecin należał do Rzeszy Niemieckiej. Młody Ulli w naszym języku nie rozmawiał. Dziś, mimo 72 lat na karku, trener wciąż zadziwia witalnością.

– Na zajęciach się nie oszczędza. Ostatnio, bez dłuższej przerwy, tarczowaliśmy przez piętnaście minut. Sam zdążyłem się solidnie zmęczyć. Gdy ja z Abrahamem zaczynam bieg, Ulli też wychodzi na zewnątrz w ortalionie i rozpoczyna marsz. Codziennie wchodzi do sauny, przestrzega diety. Sam mówi, że będzie pracował do osiemdziesiątki – opowiada wrocławianin. Bodaj po raz pierwszy w karierze zawodowca (debiutował w 2006 roku) cały ostatni miesiąc przed walką spędzi poza domem.

– Trener podkreśla, że mój boks może być o wiele lepszy niż w czerwcowej walce. Twierdzi, że gdybyśmy zaczęli współpracę wcześniej, to pokonałbym Kalengę przez nokaut. Cieszę się, że Niemcy nadal we mnie wierzą, a jednocześnie jest mi przykro, że krzyżyk postawiło już na mnie wielu rodaków. Zamierzam udowodnić, że stać mnie na znacznie więcej niż dotychczas – zapowiada.

O boksie przeczytasz także na Przegladsportowy.pl >>