Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


 

- Będę w ringu w stu procentach skoncentrowany i pewny siebie. Nic nie będzie robione na wariata, nie rzucę się na niego jak szalony, żeby nogi zostawały z tyłu, a ręce i głowa były z przodu. Wszystko będzie przemyślane, bo walka jest zakontraktowana na 10 rund, choć jego sztab nie zgodził się na dwunastkę - mówi pięściarz wagi ciężkiej Mariusz Wach, który dzisiaj (godz. 23 na antenie TVP) zmierzy się z Arturem Szpilką w walce wieczoru na gali "Knockout Boxing Night" w Arenie Gliwice.

Kibice i osoby ze środowiska zwracały uwagę na pana nową osobowość medialną przed pojedynkiem z Arturem Szpilką. Na ile, w kontekście z Arturem, był to element przemyślanej taktyki?
Mariusz Wach: Gdy mówiłem, że zamierzam go znokautować szybciej niż Adam Kownackim, to taką przybrałem taktykę. Wiedziałem, że Artur to odsłucha i skoczy mu ciśnienie, bo on się podnieca takimi pierdołami. Co tu dużo mówić, po prostu takimi wypowiedziami chciałem od czasu do czasu wyprowadzać go z równowagi. Teraz, na godziny przed walką, mogę o tym oficjalnie powiedzieć. Z mojej strony to były tylko i wyłącznie żarty.

Widział pan, że to działało i przynosiło zamierzony efekt?
Na pewno. Artur pracuje z psychologiem i domyślam się, na co kładą nacisk, żeby moje zachowania nie wyprowadzały go z równowagi. Jednak od pierwszej konferencji widziałem po Arturze, że tego nie da się zakryć za dobrą miną. Momentami widziałem, że aż zaczynał się pocić. Czułem, że chciałby coś powiedzieć lub coś zrobić w moim kierunku, ale psycholog lub inne osoby wyraźnie go hamowały. Ciągle widziałem w nim temperament, który inni starali się trzymać w ryzach.

W pana głosie słyszę spokój.
Ja nigdy nie udawałem kogoś, kim nie jestem i nigdy nie przybierałem innych postaw. A w przypadku Artura widać zmianę o 180 stopni. Teraz pojawiły się garniturki, jakieś "ble ble ble" i inne pierdzielenie. On próbuje być raz tak, raz tak, a innym razem jeszcze inaczej. Czuję, że w pewnym momencie Artur się w tym wszystkim pogubił. On naprawdę ma w głowie mętlik i taki kocioł, że szkoda gadać. Stare demony zawsze będą powracać.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>