Mariusz Wach w środę otrzymał kontrakt na rozstrzygnięty przetargiem pojedynek, 4 lutego w niemieckim Magdeburgu z Agitem Kabayelem, lecz wciąż nie podjął ostatecznej decyzji, czy bić się o wakujący tytuł mistrza Europy. "Wiking" ciągle wierzy w aktualność propozycji złożonej mu przez Andrzeja Grajewskiego, tyle że oferta pojedynku z Erkanem Teperem w Stuttgarcie przestała być aktualna.

- Mariusz poprosił mnie, żebym załatwił mu walkę. Więc załatwiłem, za 40 tys. euro netto, na rękę, przeciwko Niemcowi Erkanowi Teperowi - twierdzi Grajewski.

- Rzeczywiście, otrzymałem propozycję walki 18 marca z Teperem od pana Grajewskiego - przyznaje Wach, ale zaprzecza, jakoby już podjął odmowną decyzję. - Dopiero w środę zobaczyłem kontrakt na walkę z Kabayelem, który najpierw trzeba przetłumaczyć, zapoznać się z treścią i dopiero wtedy będę mądrzejszy. Dlatego, wcale na sto procent nie jest pewne, że będę walczył o mistrzostwo Europy. Dopóki nie podpiszę dokumentu, to nie będę zobowiązany walczyć z Kabayelem - stwierdza "Wiking".

Jednocześnie Wach dodaje, że już widział kontrakt na walkę z Teperem. - Czy był korzystniejszy finansowo? Tak. Dlatego zobaczymy, czy promotor Kabayela pójdzie na ustępstwa i zaakceptuje warunki, które ja chcę, a wówczas zawalczę o mistrzostwo Europy. Jeśli nie, to będę szukał czegoś innego.

Tyle tylko, jak informuje Grajewski, oferta na walkę w Stuttgarcie już straciła na aktualności. - Takiej walki nie będzie, tej opcji już nie ma - wyrokuje Grajewski. - A szkoda, bo Teper, jako bokser, już nic nie znaczy, ale ma nazwisko, co w przypadku Mariusza byłoby wielką szansą. Zarówno na ponowną promocję, jak i ciekawe perspektywy, łącznie z kolejną walką mistrzowską.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>