Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Jesteśmy na łączach praktycznie codziennie, dużo rozmawiamy i zobaczymy, co przyniesie nieodległa przyszłość - zdradza w rozmowie z Interia.pl Mariusz Wach (32-2, 17 KO), który niedawno powierzył prowadzenie swoich bokserskich interesów Andrzejowi Grajewskiemu. "Wiking" ostatni raz boksował w maju i nie wiadomo, kiedy stoczy kolejną walkę. Wach jest oficjalnym pretendentem do tytułu mistrza Europy wagi ciężkiej, jednak Europejska Unia Boksu nie wyznaczyła jeszcze mu rywala do pojedynku o pas.

Jest pan zaskoczony decyzją Kubrata Pulewa, który zrzekł się tytułu mistrza Europy w wadze ciężkiej, w związku z czym nie dojdzie do pana pojedynku z Bułgarem o to trofeum?
Mariusz Wach: Szczerze mówiąc, to już po pierwszych korespondencjach, które odbyliśmy z obozem Pulewa, podejrzewaliśmy, że coś takiego może być na rzeczy. Wiedziałem, że będzie miał pojedynek 3 grudnia, więc coś będzie musiał zrobić z posiadanym pasem.
 
Wielce prawdopodobne, że pana przeciwnikiem będzie aktualny mistrz Unii Europejskiej, niepokonany (15 zwycięstw) Niemiec Agit Kabayel. Mówi coś panu to nazwisko?
Nie, kompletnie nic. Chyba nawet nie oglądałem jego żadnej walki. W każdym razie na pewno bym go nie lekceważył. Nazwisko rywala nie ma znaczenie, dla mnie najważniejsze jest zdobycie tytułu.
 
Czy w dalszym ciągu jest pan otwarty na walkę z Andrzejem Wawrzykiem?
Wcześniej byłem bardziej chętny na pojedynek z Wawrzykiem. Niedawno porozmawiałem z różnymi ludźmi, w tym także z żoną Andrzeja i doszedłem do wniosku, że nie będę się pchał do takiej walki. Mieszkamy od siebie w odległości trzech kilometrów, jesteśmy dobrymi kolegami, więc czy jest sens wejść do ringu i potraktować się czysto sportowo? Jest tylu innych zawodników zagranicznych, że jest z kogo wybierać.