Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- W ciągu dnia trenowałem, wieczorem pracowałem jako ochroniarz, a zdarzało się też dorabiać na budowach. Wiem, co znaczy ciężka praca i ze wszystkich sił postaram się wykorzystać szansę w boksie - mówi Marek Matyja (Sferis KnockOut Promotions), który 10 zawodową walkę stoczy w sobotę na gali Underground Boxing Show w Wieliczce.

- Mało kto wie, że to będzie już moja 3 walka w Wieliczce. Pierwszą stoczyłem już w 2008 roku, kiedy jeszcze byłem amatorem. Wtedy w Komorze Warszawa, 125 metrów pod ziemią, Maciej Zegan pokonał Dariusza Snarskiego, zaś wygraną zanotował też mój pierwszy trener i bokserski idol Wojciech Bartnik - mówi Marek Matyja, który z kolei rok temu w Kopalni Soli zwyciężył na punkty Niemca Bai-Thaimko Conteha.

Marek Matyja pochodzi z miejscowości Bogusławice koło Oleśnicy. Treningi bokserskie rozpoczął mając 14 lat, a już 2 tygodnie później stoczył pierwszą walkę. W jego narożniku był brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich i Mistrzostw Europy Wojciech Bartnik. - Wtedy jeszcze Wojtek Bartnik był czynnym zawodnikiem, ale w miarę możliwości prowadził zajęcia w Oleśnicy. Dla mnie to autorytet, od niego wiele się nauczyłem, ale miło też wspominam współpracę z Ryszardem Furdyną we Wrocławiu, gdzie przeniosłem się po skończeniu Liceum Ogólnokształcącego - powiedział Marek Matyja.

Za czasów amatorskich bokser łączył treningi ze studiowaniem na AWF we Wrocławiu, ale też pracował zawodowo. - W ciągu dnia trenowałem, wieczorem pracowałem jako ochroniarz, a zdarzało się też latem dorabiać na budowach, aby mieć pieniądze na wyjazd wakacyjny. Kiedy byłem w Maximusie Wrocław prowadziłem też treningi bokserskie dla osób chcących poznać ten sport. Muszę powiedzieć, że szczególnie niewdzięczna jest praca na bramce. Niektórzy, ale najczęściej pod wpływem alkoholu i być może narkotyków, sądzili, że łatwo poradzą sobie z niewysokim bramkarzem, dlatego koniecznie chcieli się sprawdzić. I żadne argumenty ich nie przekonały, że to nie ma sensu… Wiem, co znaczy ciężka praca i ze wszystkich sił postaram się wykorzystać szansę w boksie - mówi Marek Matyja.

Przełomowym momentem był 2013 rok. W Mistrzostwach Polski zdobył złoty medal w wadze 81 kg, pokonując przed czasem m.in. Michała Gerleckiego i Kasjusza Życińskiego. Na Mistrzostwa Europy jednak nie dostał powołania. - Byłem wściekły do tego stopnia, że postanowiłem skończyć z boksem amatorskim i przyjąłem propozycję Andrzeja Wasilewskiego. Wykonuję swoją robotę, wygrywam walkę za walkę i mam nadzieję, że passę podtrzymam w Wieliczce. Michał Ludwiczak to ambitny chłopak, potrafi boksować, w miarę ruchliwy, dość szybki. Na pewno muszę być od początku skoncentrowany. Najważniejsze abym wygrał, a jeśli nadarzy się okazja, to może znów przed czasem - dodał były Wicemistrz Polski Kadetów i Juniorów, obecnie podopieczny trenera Fiodora Łapina.