ŁączyNasPasja: Co u Ciebie Marcin? Długo Cię nie widziałem.
Marcin Rekowski: A dziękuję, wszystko w porządku. Żyję sobie na spokojnie, po mału zaczynam trenować. Nic specjalnego. Jest czas na rodzinkę, czas na własne obowiązki.

No właśnie, po ostatniej walce byłeś trochę poobijany, miałeś bardzo spuchnięte oko, ale wszystko szybko się zagoiło. Żadnej blizny nie widzę.
Wszystko jest okej z moim okiem, od dawna nie mam już śladów po ostatnim pojedynku. (...)

No to zacznijmy. "Marcin Rekowski to nie jest profesjonalny pięściarz" - tak wypalił kiedyś Darek Michalczewski.
Darkowi chodziło pewnie o Sylwestra i to, co się podczas niego wydarzyło. Przy każdej nadarzającej się okazji mówi na mnie coś złego. Cały czas szuka powodu, żeby mnie zaczepić, sprowokować.

Jakiego Sylwestra?
Kilka lat temu podczas imprezy Sylwestrowej, doszło do jakiegoś spięcia i brał w nim udział między innymi Darek i ja. Straszna zadyma, powstała wielka bójka i bal skończył się bardzo szybko. Nie chcę gadać o szczegółach, ale to nie była zwykła wymiana zdań. Darek pytany później przez dziennikarzy o Rekowskiego, kilka razy powiedział na mnie wiele nieprzychylnych zdań.

Na przykład to, że w piątek stoisz na bramce w Krzywym Domku, a w sobotę walczysz w Opolu.
Między innymi. Mówił, że nie jestem profesjonalistą. Biję się na wiejskich galach i nigdy nie będę dobrym pięściarzem.

Ty marzyłeś w ogóle kiedyś o tytule mistrza świata?
Każdy młody chłopak, który idzie na trening bokserski marzy o wielkich sukcesach. Mistrzostwo świata nie było moim celem, który spędzało mi snu z powiek. Kiedyś były inne czasy i świadomość młodego zawodnika również była zupełnie inna. Gdy miałem kilkanaście lat to boks był raz na jakiś czas pokazywany w telewizji. Nie było Internetu i nie można było zobaczyć filmików z treningu Mike’a Tysona. Każdy z moich kolegów chciał wygrywać kolejne walki i być jak najlepszym zawodnikiem. To, co działo się jednak gdzieś daleko, za Oceanem, nie docierało do nas w codziennym wydaniu za pomocą mediów społecznościowych. Nie mieliśmy pełnej wiedzy na temat możliwości, jakie młody pięściarz ma i co może osiągnąć.

Patrzę teraz na Artura Szpilkę i Michała Cieślaka i oni już od wielu lat są ukierunkowani w stronę sportowego sukcesu.
Chłopacy w młodym wieku trafili w dobre ręce. Sam Szpilka czy Cieślak mógł mieć marzenia, ale żeby stały się one realnym celem, który w kolejnych latach kariery można zrealizować, musiał im ktoś to wytłumaczyć. Dziś Szpilka trenuje w takich warunkach, o jakich ja mogę tylko pomarzyć. Ma talent i ogromny potencjał, ale zajmuje się wyłącznie treningiem. Znowu będę musiał wrócić do słynnego powiedzenia, że "kiedyś były inne czasy", ale tak właśnie było. O wielu rzeczach musiałeś myśleć sam, kasę na przygotowania ogarniać samemu, do tego obozy, wyjazdy, sparingi. Trudno jest być zawodnikiem mając na głowie tyle tematów dookoła.

No właśnie - Ty mieszkasz w Kościerzynie. Dlaczego? Wszyscy siedzą w Warszawie albo wyjeżdżają do Stanów.
Widzisz - nigdy nie było tematu mojej przeprowadzki do Warszawy. To znaczy może pojawiały się jakieś propozycje, ale nigdy nie były one na tyle konkretne, żebym zdecydował się na wyjazd do stolicy. (...)

A gdy patrzysz na Andrzeja Wawrzyka czy Krzysztofa Zimnocha czujesz, że jesteś od nich gorszy? Bo sportowo wiele im nie ustępujesz, a to oni uchodzą za pięściarzy klasowych, a Ty co najwyżej za przeciętnego.
Powiedz, czemu miałbym czuć się gorszy? Moja życiowa droga potoczyła się w ten sposób, ich w trochę inny. Czy któremuś z chłopaków czegoś zazdroszczę? Nie, bo każdy z nas zapracował sobie na to, co ma teraz. Mógłbym zastanawiać się, czy gdyby coś potoczyło się inaczej, to ja byłbym dziś w innym miejscu swojej kariery. Ale czy to coś zmieni? Czy przez rozważania świat będzie wyglądał inaczej?

Cała rozmowa z Marcinem Rekowskim na laczynaspasja.pl >>