Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Rzeczywiście dużo wskazuje na to, że zwycięzca tej walki spotka się z mistrzem świata Demetriusem Andrade, czyli zawalczy o tytuł czempiona organizacji WBO w kategorii średniej - mówi w rozmowie z Interią Andrzej Wasilewski, promotor m.in. Macieja Sulęckiego, Artura Szpilki i Kamila Szeremety, przed najbliższym wyzwaniem pierwszego z nich. "Striczu" dziś w nocy zmierzy się z Gabrielem Rosado na gali DAZN w Filadelfii. Transmisja z piątku na sobotę w TVP Sport (godz. 1.15), TVP 1 (godz. 1.35) oraz na stronie sport.tvp.pl. Początek starcia Polaka z Amerykaninem jest planowany na godz. 2 czasu polskiego.

Wiemy doskonale, jak twardy charakter i mocną psychikę ma Sulęcki. Czy w tej konkretnej sytuacji, mając świadomość wyzwania, a także zdając sobie sprawę z perspektyw w wypadku zwycięstwa, w ostatnim czasie obserwował pan w jego zachowaniu spokój, czy dało się dostrzec coś niepokojącego?
Maciej Sulęcki: Najlepsi pięściarze są sportowcami o bardzo trudnych charakterach, wielkich ambicjach i bardzo twardej woli. Przypomnę, że boks jest jednym z najtrudniejszych, jeśli nie najcięższym sportem. Dlatego zawodnicy z absolutnej czołówki nie są ludźmi, że tak powiem, najłatwiejszymi i każdy takie wyzwania przeżywa inaczej. Maciej na przykład lubi się wyciszyć i zupełnie zniknąć. W okresie przygotowań odsuwa się od znajomych, a nawet od najbliższych. Odbieram to tak, że w ten sposób kumuluje w sobie męską, sportową złość, a także sportową agresję, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wobec czego także przed tym pojedynkiem niespecjalnie miałem z nim kontakt. Tym razem Maciek wyprowadził się z domu i ruszył na obóz do Dzierżoniowa. Taki rytm i upodobania, u zawodników ukształtowanych i już na pewnym poziomie, trzeba szanować i możliwie jak najlepiej starać się zorganizować takie warunki, by optymalnie pod względem mentalnym czuli się gotowi do walki. Niemniej cały czas, czujnym okiem ojca chrzestnego, miałem kontakt z trenerem i całą bazą. Wiem, że wszystko szło perfekcyjnie, nie było żadnej kontuzji, ani chwil zwątpienia, a tylko ciężka praca. Wydaje mi się, że Maciek bardzo dobrze rozumie się z trenerem Piotrem Wilczewskim. Sprawdzianem oczywiście będzie walka, ale wszystko na to wskazuje, że to był dobry wybór.

A pan, tylko proszę o szczerą odpowiedź, od początku przyklaskiwał pomysłowi współpracy Sulęckiego z trenerem Wilczewskim?
To był pomysł Maćka, który na początku - przyznaję - trochę mnie zaskoczył, bo pewnie nie jest to trener, którego dzisiaj polecałbym Arturowi Szpilce, czy młodym zawodnikom, ponieważ żadnego takiego Piotrek na razie nie wychował i nie doprowadził do największych walk. Natomiast, w przypadku Maćka, ukształtowanego mężczyzny w ringu i poza nim, który jest podejrzewam jedynym polskim pięściarzem przez cały rok utrzymującym formę, to nie był nieroztropny wybór. Jeśli pan zapyta któregokolwiek z zawodników, od Kamila Szeremety, przez Krzysia Włodarczyka i Krzysia Głowackiego, a kończąc na Kamilu Łaszczyku, to każdy z nich powie, że przez cały rok ciężko trenuje, bo jest profesjonalistą, ale to nieprawda. Z kolei Maćka Sulęckiego naprawdę nie trzeba motywować, pilnować, ani mobilizować. Jest to jedna z nielicznych zalet bardzo zimnego chowu, który fundował zawodnikom śp. Andrzej Gmitruk. I jedynym zawodnikiem, który dobrze na tym wyszedł, jest moim zdaniem właśnie Maciek Sulęcki.

Co dokładnie ma pan na myśli?
Maciek nauczył się, że sam musi o siebie dbać i w ten sposób się zahartował. Fajną rzeczą jest to, że potrafi wokół siebie zorganizować mnóstwo rzeczy. Teraz może już przyzwyczaiłem się do tego, że nie potrzebuje, jak niektórzy, prowadzenia za rączkę, ale na początku naszej współpracy byłem tym autentycznie zaskoczony. Przykładem niech będzie pewnie najlepszy w Polsce dietetyk, którego Maciej sam od lat sobie organizuje, a często nawet nie przyjdzie po pieniądze. A reszta siedzi na kanapie, puchnie i tyje, by nagle zdać sobie sprawę, że przydałby się dietetyk. Wtedy ja muszę załatwiać i organizować, a później dopilnować, żeby nikt o tym nie zapomniał.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>