Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 

Przyleciał pan z Kalifornii do rodzinnej Filadelfii, gdzie w piątek zmierzy się pan z Maciejem Sulęckim. Zadowolony z przygotowań?
Gabriel Rosado:
Bardzo. Mam swoją bazę w Los Angeles, cztery lata temu przeprowadziłem się tam z Filadelfii. Pogoda jest lepsza i przyjemniej osiągać wysoką formę. Jestem gotowy, aby w piątek rzucić wszystko na szalę i zwyciężyć.

Nazwał pan Sulęckiego trudniejszym rywalem niż dwaj poprzedni: Glen Tapia i Luis Arias. Dlaczego będzie to dla pana większe wyzwanie?
Luis Arias to bokser o dużym doświadczeniu z boksu amatorskiego, różni się od Sulęckiego stylem. Nie lekceważę waszego pięściarza, stawka jest duża. Przecież zwycięzca ma dostać walkę o mistrzostwo świata. Sulęcki na pewno będzie w formie, rok temu dobrze pokazał się w ringu przeciwko Danielowi Jacobsowi. Jestem jednak pewien, że stać mnie na wielkie zwycięstwo.

Gdy patrzył pan na walkę Macieja z Jacobsem, to myślał pan sobie: „Pobiję tego gościa”?
Sulęcki to dobry pięściarz. Aktywny, dobrze czuje się w ataku. Jednak nie wygląda mi na „punchera”. A w wadze średniej ważne jest, by mieć czym przywalić. To sprawi, że w tej walce będę mógł sobie pozwolić na więcej. Sulęcki trafiał Jacobsa czystymi ciosami, lecz ani razu go nie zranił. Szanuję go, osiągnąłem najlepszą możliwą formę. Przyszykowałem się na wojnę.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>