Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Andrzej Wasilewski w rozmowie z ringpolska.pl skomentował wczorajszy występ Macieja Sulęckiego (26-1, 10 KO) przeciw Danielowi Jacobsowi (34-2, 29 KO). Szef KnockOut Promotions pochwalił postawę swojego zawodnika i zaznaczył, że mimo porażki "Striczu" może liczyć na kolejne wielkie walki.

- To jest taka rzadka sytuacja w sporcie, gdzie przegrany pojedynek jest dużym zwycięstwem - ocenił Wasilewski. - Ta walka rozeszła się szerokim echem po całym świecie, a Maciek udowodnił, że należy do światowej czołówki kategorii wagowych 69-72 kg. Stoczył bardzo dobrą walkę, miałem wrażenie, że tę walkę na punkty wygrywa, choć muszę ją sobie spokojnie obejrzeć bez emocji. Tak czy inaczej był to wielki pojedynek, moim zdaniem od czasu Głowacki - Huck to była największa polska walka. Ta walka pokazała, że mamy w tej chwili dwóch pięściarzy liczących się na świecie - Głowackiego i Sulęckiego, obaj mają mistrzowskie aspiracje i są szanowani na całym świecie.

- Dla mnie osobiście jako promotora ta walka była też dowodem na to, że jesteśmy jedyną polską grupą od wielu lat i na wiele lat do przodu, która ma takie możliwości, by organizować naprawdę wielkie walki dla polskich pięściarzy. Z tego jesteśmy bardzo dumni. To jest efekt wielu lat pracy, zdobywania doświadczenia, to są doskonałe relacje z prawnikami amerykańskimi, a nie jest to wszystko takie proste, jak się wydaje. Dlatego właśnie jestem przekonany, że jeśli jakiś polski pięściarz ma naprawdę wielkie plany sportowe, to powinien w ten czy inny sposób z nami współpracować- stwierdził promotor "Stricza".

- Ta walka pokazała też, że bardzo fajna chemia wytworzyła się pomiędzy Maćkiem i Andrzejem Gmitrukiem. Gdy taka chemia jest pomiędzy trenerem i zawodnikiem i dołoży się do niej to, co zrobiliśmy jako KnockOut Promotions, czyli świetną logistykę, to rzeczywiście można marzyć o wielkich walkach mistrzowskich. Bez tego zaplecza żaden polski pięściarz, sparując w kółko z kolegami i tymi samymi zawodnikami, się nie rozwinie. Do pewnego poziomu na polskim podwórku można wygrywać samym talentem, ale dalej musi być ktoś, kto umiejętnie będzie inwestował dziesiątki tysięcy dolarów, żeby było zaplecze treningowe i sparingi, by pięściarz mógł się rozwijać. Nie bez powodu podczas przygotowań do swoich występów zawodnicy z innych grup zwracali się do nas o pomoc przy organizacji sparingów. Taka jest niestety brutalna prawda - bez poważnych nakładów na sparingi nie ma co myśleć o wielkim boksie - powiedział Wasilewski, dodając: - Myśmy w Ameryce sprawili duża niespodziankę, bo nie ma co ukrywać, że Jacobs był murowanym faworytem. Były nawet zakłady 14:1, a jednak do sensacji brakował bardzo mało. Werdykt 117-110 to jest jakaś kpina, pokazująca, jakie jest w Ameryce ciśnienie, żeby Jacobs znów był gwiazdą.

- Walka była bardzo wyrównana, Maciej z całą pewnością wzbudził bardzo pozytywne sportowe emocje. Mając takie kontakty, jakie mamy, praktycznie 10 minut po walce byłem już na SMS-ach i na mailach z czołowymi promotorami. Nie wiem jeszcze, jakie będą dalsze plany, ale pewne jest jedno - że te propozycje są, będą i Maciek z pewnością dostanie jeszcze duże sportowe szanse. Ten pojedynek otworzył przed Maćkiem drzwi do kolejnych dużych walk. Jeszcze nie wiemy, czy Maciek kolejną walkę stoczy w Polsce czy zaboksuje od razu za granicą. W tej chwili ma jakąś lekką kontuzję ręki, więc potrzebne będzie prześwietlenie, ale za tydzień siadamy do rozmów i robimy dalsze plany. Rok 2018 i kolejne bez wątpienia będą bardzo ciekawe w polskim boksie - zakończył Andrzej Wasilewski.