W sobotę w nocy w Nowym Jorku Maciej Sulęcki (26-0, 10 KO) stanie do najtrudniejszej walki w karierze. Zmierzy się z byłym mistrzem świata wagi średniej Amerykaninem Danielem Jacobsem (33-2, 29 KO). Dla Polaka to życiowa szansa, bo zwycięzca powalczy o pas czempiona WBA i wielkie pieniądze z fenomenalnym Kazachem Giennadijem Gołowkinem.
Miałeś czas na zwiedzanie Nowego Jorku?
Maciej Sulęcki:Nie, koncentruję się tylko na walce. Czasem spaceruję po mieście, bo zmiana czasu dała nam się bardzo we znaki i wciąż się aklimatyzuję. Przyjechałem tu wykonać konkretną robotę w ringu, na zwiedzanie będzie jeszcze czas.
Znów trenujesz z Andrzejem Gmitrukiem. Jak się dogadujecie?
Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, rozumiemy się bez słów. Dla mnie Andrzej jest najlepszym trenerem w Polsce, jest dla mnie ogromnym autorytetem, bokserskim papą i zawsze ma rację. Słucham się go w ciemno.
Na szyi wytatuowałeś sobie serce z datą 2017. Zrobiłeś je sobie po narodzinach córki Melanii?
Zawsze chciałem mieć tatuaż w tym miejscu, a jej narodziny były doskonałym powodem, by go wykonać. Tę walkę dedykuję moim najbliższym, a szczególnie mojej narzeczonej Magdzie i córce.
Pełna treść artykułu w "Super Expressie"