Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


21 października w Newark Maciej Sulęcki (25-0, 10 KO) zmierzy się z byłym zawodowym (WBA) i amatorskim mistrzem świata Niemcem ekwadorskiego pochodzenia Jackiem Culcayem (22-2, 11 KO). Dla pięściarza z Warszawy ewentualna wygrana będzie przepustką do walk za wielkie pieniądze, o mistrzostwo świata.

Teraz masz to, na co czekałeś.
Maciej Sulęcki: W końcu! Culcay to solidny zawodnik, były mistrz świata i największe wyzwanie w mojej karierze. Mój plan na niego to ciągły pressing. To będzie terror w ringu. Najpierw pęknie psychicznie, a później fizycznie. Będę go rozbijał lewą ręką. Culcay ma wciąż amatorski styl boksowania, nie przestawił się na zawodowstwo.

Kasa się zgadza?
Szału nie ma, ale to jest przepustka do wielkiej kasy. Jak wygram tę walkę, to już nikt nie powie, że muszę udowodnić, że zasługuję na dużą kasę. Dwa razy już udowadniałem - wygrywając z Proksą i Centeno Jr. Teraz zrobię to po raz trzeci i ostatni.

Czasem jesteś porównywany do Artura Szpilki. Jemu powinęła się noga w USA, jak będzie z tobą?
Te porównania są bez sensu, bo mamy zupełnie inne charaktery. On zlekceważył Adama Kownackiego, ja Jacka Culcaya nie lekceważę. Artur jest wybuchowy, potrzebuje trenera, który weźmie go za pysk. Ja jestem inny, potrafię sam się ogarnąć. Jestem. cichym zabójcą. W szatni wyluzowany i zrelaksowany, a w ringu bestia.

Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>