- Padła bardzo wstępna propozycja, że mogę zaboksować 12 czerwca na gali w Chicago - mówi najlepszy polski pięściarz wagi średniej Maciej Sulęcki (20-0, 5 KO), który w piątek udanie zadebiutował na amerykańskiej ziemi, nokautując w drugiej rundzie Darryla Cunninghama.

Kilka osób bało się o twoją aklimatyzację, wyleciałeś do USA na 5 dni przed walką. Były problemy?
Maciej Sulęcki: Pierwsze 2-3 dni były bardzo ciężkie, ale ważenie i walka przebiegły bez żadnych problemów. Nie czułem się zmęczony, chociaż na pewno do walk toczonych w USA lepiej trochę dłużej potrenać za Oceanem.

Są jakieś pomysły na to, gdzie mógłbyś trenować w USA?
Padły jakieś wstępne pomysły, żeby przylecieć do Artura Szpilki do Houston, gdzie on trenuje z Ronniem Shieldsem i zachwala warunki jakie tam ma. Zobaczymy, mam w tym tygodniu spotkanie z panem Andrzejem Wasilewskim i powinienem sam wiedzieć trochę więcej.

Co mówili twoi nowi promotorzy po walce?
Wszyscy byli zadowoleni, zebrałem dużo pochwał. Pan Leon Margules powiedział, że widzi moją przede mną duże perspektywy. Sporo osób dziwiło się, że przy takich warunkach fizycznych jestem w stanie zejść do limitu wagi średniej.

Padły jakieś orientacyjne terminy twojej kolejnej walki?
Była bardzo wstępna propozycja wystąpienia na gali w Chicago, która odbędzie się 12 czerwca. Na tej samej imprezie ma się także pokazać Artur Szpilka.

Jak odebrałeś cały ten tydzień pobytu w USA?
To było wielkie przeżycie, coś wspaniałego. Wszystko wygląda inaczej niż na polskich galach, przepisy dotyczące przebywania pięściarzy w szatni czy licencji oraz badań, są dużo bardziej restrykcyjne. Na pewno było to duże przeżycie.

Na tej samej gali walczył Daniel Jacobs, który posiada regularny pas WBA w twojej kategorii wagowej. Kiedy ten poziom będzie dla ciebie osiągalny?
Myślę, że w przeciągu roku będę już w stanie wyjść do ringu z takim pięściarzem i realnie myśleć o wygranej. Trzeba ustabilizować proces treningowy w USA, przyzwyczaić się do nowego otoczenia, a potem czekam na coraz poważniejsze wyzwania.