Maciej Miszkiń (17-3, 4 KO) po wygranej z Pawłem Głażewskim przed trzema miesiącami, szykuje się do powrotu między liny. „Handsome” po walce z „Głazem” jest w posiadaniu pasa WBC Baltic wagi półciężkiej, jednak podkreśla, że chce dalej boksować w niższej kategorii. Ponieważ walka z Przemysławem Opalachem wydaje się być nieosiągalna, być może czeka go starcie z Tomaszem Gargulą (16-0-1, 5 KO), o którym zrobiło się głośno po gali w Krynicy Zdroju. 

wRINGu.net: Od wygranej z Pawłem Głażewskim minęło już ponad trzy miesiące. Jak w tym czasie radziłeś sobie z utrzymaniem formy? A może były jakieś wakacje?
Maciej Miszkiń: Po walce z „Głazem” chwilę odpocząłem, a później wziąłem się za poprawianie mankamentów w moim boksie i za pracę zarobkową, którą zaniedbałem nieco podczas przygotowań.

Ostatnio aktualny jest temat Twojej walki z Przemkiem Opalachem. Obecnie to jeden z najfajniej zapowiadających się pojedynków w Polsce. Podejmowałeś jakieś rozmowy z jego ekipą?
Przede wszystkim nie jestem od rozmów. Będę boksował teraz w kategorii super średniej, a tam Opalach jest na pierwszym miejscu. Tak jak powiedziałem, nie mam czasu na cofanie się, więc naturalne, że moje aspiracje to walka z czołówką. Najpierw w Polsce, a później miejmy nadzieję zagranicą.

Jeśli nie Opalach, to kto? „Tomera” Gargula?
Słyszę od jakiegoś czasu, że Gargula to był wielki talent, że to twardziel i ostatnie 11 lat trenował w więzieniu. Ja 11 lat temu, to nawet jeszcze nie trenowałem wyczynowo, ale ostatnie 2,5 roku siedzę bez przerwy w gymie, więc może byłoby warto się sprawdzić.

Pełna rozmowa z Maciejem Miszkiniem na portalu wRingu.net >>