Patronat medialny


 

Sponsor grupy KnockOut

Ostatnio sporo mówi się i pisze o Krzysztofie Zimnochu (22-2-1, 15 KO), który robi szum wokół swojej osoby. Pięściarz z Białegostoku domaga się walki z Arturem Szpilką. Zaczął nawet głodówkę, by dostać ten pojedynek. - Głodówka? Gdy o tym usłyszałem, od razu mi się go żal zrobiło. Takie wołanie o pomoc do niczego nie prowadzi - mówi w rozmowie z PoGongu Tomasz Babiloński.

Czy utrzymuje pan kontakt z Krzysztofem Zimnochem?
Tomasz Babiloński: Sporadyczny. Mam do niego sentyment, bo znamy się od piętnastu lat. Złożyłem mu ostatnio propozycję walki, ale nie było odzewu z jego strony. Nie mam zamiaru jechać do Białegostoku i prosić go o wejście do ringu. Chciałem mu pomóc i zobaczyć, w jakim jest teraz miejscu. Nie proponowałem mu kontraktu.

Ostatnio Zimnoch robi wokół siebie sporo szumu. Mówił o wyrywaniu serc Arturowi Szpilce i Andrzejowi Wasilewskiemu. W mediach społecznościowych pisał o głodówce. Wcześniej miał spotkanie z tajemniczymi mężczyznami, którzy proponowali mu walkę ze Szpilką.
Ktoś go zaprosił na kawę i opowiadał dziwne historie. Z przytoczonych przykładów dla mnie największą głupotą było to, że Krzysiek dał się namówić na to spotkanie. Głodówka? Gdy o tym usłyszałem, od razu mi się go żal zrobiło. Takie wołanie o pomoc do niczego nie prowadzi. To jest słabe. Krzysiek powinien dogadać się z mniejszym promotorem i boksować za tzw. frytki, żeby się odbudować.

Zimnoch w magazynie "Ring" stwierdził, że nie potrzebuje walki na przetarcie przed ewentualnym starciem ze Szpilką.
Nie wyobrażam sobie, żeby Andrzej Wasilewski zgodził się teraz na walkę Zimnocha ze Szpilką. Choćby ze względu na zdrowie Krzyśka, który przespał półtora roku. Za długo myślał, odpoczywał i teraz jest na początku kariery. Żaden promotor nie da nieaktywnemu Krzyśkowi walki ze swoim zawodnikiem. Tym bardziej, że jest on wolnym strzelcem, który dzisiaj jest, a jutro go nie ma. Kto siedzi w tym biznesie, mniej więcej wie, ile kosztują rywale w wadze ciężkiej. Szkoda, że Zimnoch po walce z Abellem nie chciał z nami dalej współpracować, bo powinien wtedy boksować. Nie mówię o walkach na przetarcie z zawodnikami, którzy przewracają się o własne nogi. Powinien stoczyć jedną-dwie mniej płatne walki, odbudować się i dopiero mówić o pojedynku ze Szpilką.

Zimnoch jest pana największą porażką w promotorskiej przygodzie?
Nie mogę tak powiedzieć. Jest niedosyt, tak bym to nazwał. Nie chcę go teraz atakować. Przecież próbował i nie bał się wyzwań. Powinęła mu się noga z Mollo, później z Abellem. Próbowaliśmy coś razem zrobić. Z jednym się udaje, z drugim nie. Taki to jest sport i biznes. Pewnych rzeczy się nie przewidzi. Tym bardziej w wadze ciężkiej, gdzie chwila moment i cię nie ma. (...)

1 marca na gali w Legionowie Michał Cieślak będzie zdawał najtrudniejszy test w karierze?
Michała czeka ciężka walka. To jego być albo nie być. Jeśli wygra i dobrze się zaprezentuje, to idziemy dalej. Chciał wyzwań, to ma. Cieślak w zeszłym roku zarzucał nam, że nie walczy z poważnymi zawodnikami, dlatego zapewniliśmy mu spore wyzwanie. Kalenga jest niebezpiecznym zawodnikiem, który lubi się bić. Mieliśmy też inne opcje. Rozmawialiśmy z Durodolą, Kayode i Siłłachem, ale Kalenga był priorytetem, bo jest najbardziej utytułowanym zawodnikiem z tego grona.

Co Cieślakowi może dać wygrana z Kalengą?
Po zwycięstwie nad Francuzem wielu ludzi może usłyszeć o Michale. Mamy nadzieję, że pojawią się oferty walk za granicą. W tym kierunku chcemy iść.

Cała rozmowa z Tomaszem Babilońskim na pogongu.wordpress.com >>